Film oceniłem na 6. Byłaby 7, ale już dawno nie widziałem tak kiepsko dobranej obsady. Szczególnie nie pasuje mi aktor grający Patrika - lepiej pasowałby np. na Ernsta. Jedynie może Mellberg jakoś do mnie trafił.
A tak nawiasem - malutka Fjallbacka, a tyle w niej różnych świrów, popaprańców i pokręconych, chorych historii, że Nowy Jork by się nie powstydził:) Mówię tu oczywiście o całej serii.
Zgadzam się w pełni. Film wiele stracił na obsadzie. Erica- kobieta, którą niby każdy pożąda jest paskudna. Patrick- szkoda słów. Nie chodzi o mega przystojniaka,ale powinien być po prostu młodszy. I to nie jedyne źle dobrane postaci. Przykłady można mnożyć: mąż Aleksandry: elegancki , przystojny facet, budzący niepokój - w filmie wygląda gorzej od pijaka malarza (Andersa), sekretarka w komisariacie miała budzić matczyne uczucia, a jest seksowną, szczupłą kobietą (ona mogłaby zagrać Ericę). Dobra fabuła, widoki jakich się spodziewałam, ale przez obsadę wszystko się posypało.
Malutka Fjallbacka a morderstw tyle co w Sandomierzu. Duży plus dla reżysera, że zachował wydarzenia z książki.
Erika przepaskudna, Patrik stary z krzywymi zębami.... alex totalna pomyłka, nie wspomnę już o jej mężu
Mąż Alex to masakra! Przy każdej scenie z nim w książce było podkreślone, że był przystojny, a w filmie dali jakiegoś gogusia z wąsem nastolatka. Koszmar:D