Film trzyma bardzo wysoki poziom tak jak wszystkie filmy Clinta, i jak większość biografii
znanych amerykanów przedstawia najważniejsze wydarzenia z życia na wyrost
wyolbrzymione. Ale to jest typowo amerykańskie i w końcu kręcone przez wybitnego
amerykańskiego twórce, więc musiało być jak to się mówi "z pompą", żeby leniwi
amerykanie nie pousypiali w kinach. Jednak film bardzo dobry co by nie mówić.