Widzę, że fani naparzanek w stylu Vegi odbijają się od tego filmu z hukiem. A ja jestem mega pozytywnie zaskoczony! Film przede wszystkim nie jest kalką "Jak zostałem gangsterem". Nie jest też właściwie w ogóle filmem sensacyjnym, wręcz kilka dosłownie brutalniejszych scen gryzie się z resztą dlatego rozumiem rozczarowanie widzów nastawionych na "męskie kino dla twardzieli". Tymczasem dostaliśmy przede wszystkim piękny obrazek (zdjęcia świetne, plus widać, że budżet netflixowy). Ten film to poetycki, momentami wręcz alegoryczny, bardzo długi teledysk, który mnie przynajmniej wciągnął od początku i mimo tych 3 godzin, mógłbym oglądać dalej. Bałem się, że będzie "vegowo", czyli aaa walki gangów, strzelanka, jazda mercem, troglodyci wypruwający flaki a tymczasem dostałem coś dużo ambitniejszego. Jestem pod wrażeniem i tak trzymać Kawulski!