Najleprza komedia o wojnie, za każdym razem gdy ją oglądam zaśmiewam się do łez , co scena ubaw po pachy, Franuś dziecko szczęścia, urodzony w niedzielę, nigdy niewidziałbyka, nazywa się Brzęszczyczykiewicz, wpada do włoskiego burdello i robi bum-bum, i zawsze wkłada swoje pal(nz)e gdzie nie trzeba .