Zazdroszczę lasce, że miałą takiego fajnego męża, który ją kochał, który nie chciał dopuścić do rozwodu, który miał odwagę i jaja reprezentować siebie i jeszcze śpiewająco okazać swój zawód w kancelarii. Mogliby zacząć wszystko od nowa, wyjechać razem do tych Włoch i odkryć siebie od początku ! Nigdy bym nie oddałą takiego Stevena :) Idiotka.
Nie zrozumiała tego, że nie mogła wyjechać z mężem, bo go nie kochała. Bo musiała najpierw odnaleźć siebie.
Swoją drogą mnie tam zakończenie się nie podobało :P bo to jakby... nie wiem, znowu to samo... Odnalazła niby siebie, a tu znowu miłość, jakby nigdy film nie mógł pokazywać, że człowiek może być szczęśliwy po prostu - sam ze sobą. No ale pewnie tego to akurat ja nie zrozumiałem :D