Zbyt histeryczny i przegadany ten film, jak na mój gust. Wystarczy tylko porównać go do "Persony", bu dostrzec wszelkie mankamenty tego filmu. Oba te obrazy w gruncie rzeczy sporo łączy - przede wszystkim to, że opierają się mocno na konfrontacji dwóch mocnych postaci kobiecych. Na plus "Jesiennej sonaty" trzeba zaliczyć wybitne kreacje obu znakomitych aktorek - szczególnie zachwyciła mnie Ingrid Bergman jako Charlotte. A prawdziwie genialną sceną jest ich duet przy fortepianie, z utworem Chopina. Miałem łzy w oczach. Całość może nie arcygenialna, ale i tak warto zobaczyć.