Ten film jest po prostu piękny i nie ma znaczenia, czy naiwny, czy coś jeszcze głupszego. To jest kino, ma wywołać emocje, a ja wypłakałem morze łez z poczucia szczęścia i całą resztę dnia spędziłem z podniesionym poziomem serotoniny oraz dopaminy, tańcząc i gotując. Bardzo się utożsamiłem z główną bohaterką, też przez coś takiego przechodziłem (pomijając wątek "nieświadomości" Renee). Tacy ludzie są najlepsi, niestety jest ich mało w realnym świecie, ale na szczęście mam takiego przyjaciela, który przywraca mi wiarę w ludzi, że nie wszyscy oceniają innych powierzchownie.
Co jeszcze można napisać o tym filmie? Muzyka. Jest idealnie dobrana, czasami nóżka aż sama tupie. Serio, nie spodziewałem się, że po seansie będę szukał playlisty w sieci.
Filmu nie będę polecał, bo nie każdemu się spodoba, ale uważam, że jest to dobre kino dla bardzo pozytywnie nastawionych osób, oraz takich, którzy jeszcze szukają szczęścia (nie mylić z osobami, które nie są szczęśliwe i kąpią się w tym uczuciu).