Dla mnie tragiczny -ale dobrze zakamuflowany-tragiczny sens:aktorzy;ludzie,dla których aktorstwo było życiową pasją-na starość wpadają w potworną pustkę!!Zawsze ich talent i pasja-a z muzykami jest tak samo-zawsze ich talent i pasja-wypełniały im życie.Dla innych ludzi-niezrozumiała..miłość do swej sztuki..Gdzie..każdy w życiu kogoś kocha-i jest to dla niego psychiczne spełnienie..Artyści..mają jeszcze coś.."ponad"..Ponad człowieczą miłość..Mają swą sztukę..Gdy ich czas w tej sztuce przeminie-są..umarłymi za życia..Ich sztuka-to..bezlitosna Pani;nie lubi się z nikim dzielić..Trzeba poświęcić Jej wszystko-by wydała owoce..Te..narkotyczne owoce spełnienia w swej sztuce..Poza nią ..nie ma nic..Wielu z aktorów tego filmu-nie ma już wśród nas..Widoczne piętno odchodzenia tych ludzi-których zanliśmy i podziwialiśmy Ich talent-boli..I będzie boleć zawsze..Krótki monolog Niny Andrycz..jest fałszem i nie przyznawaniem się do tego,że..Stuka..poszłą dalej..grać w młodych ciałach i duszach-i pozostawiłą starców..jak wydmuszki;błąkające się po parku i czekające na śmierć w salonie,lub we własnym łóżku..Dla aktora-czy muzyka-życie bez Jego sztuki-jest śmiercią..Żyje tylko jego stare ciało-w bólu zadawanego z każdym następnym dniem pytania-po co??Po co żyję??