Po pierwszej niesamowitej części dostaliśmy to. W pierwszej części, która niesamowicie pokazała obraz Jokera, przeniknęła mnie ta postać emocjonalnie, czułam jej ból i gniew...
W drugiej części Joker jest nikim. Nie ma go. Jest koleś, który sam nie wie kim jest. Akcji tak naprawdę nie ma, jest więzienie, sąd, więzienie, sąd i tyle. Jedynie fajną sferą są piosenki, które już przy końcu też mnie nużyły. Odliczałam już do wyjścia z kina, czekałam na te cholerne napisy, które by the way były lepszą akcją niż cały film.
Nic tam się nie dzieje. Do oglądnięcia na raz.
Najlepszy moment - wybuch gmachu sądu, Joker może uciec, może zniknąć ale nie... laska daje mu kosza, a on złapać z powrotem. I jeszcze zamiast zginąć w jakiejś zajebistej manifestacji, cokolwiek szalonego jak to Joker, ginie od jakiegoś randoma w więzieniu...
Żenada.
Nie polecam, szkoda czasu, niektórych filmów nie powinno się odgrzewać.