Gdy akcja się rozwijała, nie bardzo rozumiałem, jakie będzie "wyzwolenie" głównego bohatera. Koniec filmu jest banalny, prosty, ale poruszający. Sam nie wiem, jakbym się zachował będąc na miejscu bohatera, a obracam się na co dzień w równie zakłamanej "złotej klatce pełnej gówna" (cytat). Rzygać mi się chce od patrzenia na ludzi, którzy pragną takiego życia, jak goście na urodzinach głównego bohatera.
Zapomniałem dodać, że dopiero teraz rozumiem znaczenie tytułu tego filmu. Spodziewałem się czegoś o kryzysie wieku średniego, a reżyser zafundował nam niezłą lekcję o dokonywaniu właściwych wyborów w trudnej sytuacji życiowej.
Kurcze, źle się wpisałem. Pewnie mnie skasują.
Film jest zaskakujący, chociaż dziwie się sobie ze nie wpadłam wcześniej ze ten film tak się skończy. Uwagę przykuwa to że scen jako taki jest mało tzn. mało się dzieje w tym filmie. Ale każda scena jest ważna a nie jest tylko zapychaczem w filmie:). W "Już mnie nie kochaj" postawili na jakość a nie na ilość