Dojechałem do 56 minuty, czyli plaży i jestem zmęczony, nigdy, żadna część nie była tak toporna nawet te ze Starlordem. Wszystko jest na siłę, w dodatku zapodane w idiotyczny i głupi sposób. Muzyka ta sama co zawsze, efekty bardzo dobre, aktorzy znani, jednak finalnie negatywne doznania.
Druga cześć (od 56 minuty) lepsza, mniej toporna, co nie zmienia faktu, że jest to jedna z najsłabszych odsłon - jak nie najsłabsza. Cały seans (w ratach) miałem wrażenie słabego aktorstwa i braku synchronizacji gry w grupie, jakby każdemu powiedziano co innego przed dodaniem efektów CGI i dźwięku.
Pykło to jedynie kochającemu inaczej aktorowi - Baileyemu w porteczkach, gdy Scarlett go wycałowała. Popatrz: https://www.foxnews.com/entertainment/scarlett-johansson-defends-viral-red-carpe t-kisses-co-star-jonathan-bailey Więc Scarlett potrafi wyleczyć z tych rzeczy. Już nie trzeba elektrowstrząsów (które promował ksiądz z Limanowej) ani obozów reedukacyjnych. Jeszcze będą się schodzili do niej faceci-hetero i będą kłamać, iż są pederastami. Wtedy ona będzie ich całowała w celu wyleczenia. Oszuści, trzeba na nich uwarzać.