A już najbardziej Zach Galifianakis. Wystarczy, że pokaże się przed kamerą, a już człowieka skręca
ze śmiechu. No i tę parę nawiązań do "Rain Mana" i "Kasyna"...8/10, bo choć film autentycznie
bawi a nawet posiada jakieś tam przesłanie (poza oczywistym - z kacem - także podkreślenie
męskiej przyjaźni), to jednak mimo wszystko zbyt ambitny to on nie jest.