Wszystkiego spodziewałem się po tym filmie przed zlookaniem, ale z pewnością nie tego, że będzie najzwyczajniej w świecie nudny! A spodziewałem się dobrej rozrywki na niekoniecznie wysokim poziomie (to brzmi jakbym sam sobie zaprzeczał, jednak jest to możliwe w pewnych warunkach;P), balansowania na granicy dobrego smaku, filmu obrazoburczego, ale jednocześnie czegoś trochę bardziej kreatywnego (biorąc pod uwagę wysokie oceny). Balansowanie może i jest, chociaż nawet pod tym względem czułem się niezaspokojony, bo "gorsze rzeczy się widziało" w filmach kierowanych do szerokiej publiczności. A przyszło mi zlookać wersje unrated, czyli niby nieocenzurowaną... Krótko pisząc, żadnej jazdy po bandzie, na maxa, bez trzymanki, tutaj nie się nie uświadczy... Dlaczego o tym pisze? No bo szukam jakichś pionierskich wartości tego filmu, czegoś, co odróżnia go od tysięcy podobnych komedyj i powiem szczerze, że nie udało mi się to. NO ok, grubas jest trochę śmieszny, motyw z Azjatą, a co do tekstów, to są po prostu yyy nijakie. Zapodajcie mi chociaż jeden -mega- śmieszny gag i tekst z tego filmu, który utkwił wam w pamięci, to będę gotów przyznać się do błędu. Mamy tu do czynienia z nieskładnym zbiorem, wysilonych, niezbyt śmiesznych gagów, które w sumie nawet nie są takie szokujące w porównaniu do tego, co już przyszło nam zobaczyć w innych tego typu komediach.