Większość 'śmiesznych' scen opierała się na takim schemacie, że sprawa się polepsza jest coraz lepiej i nagle "niespodziewane" pogorszenie. Film przewidywalny a fabuła oklepana do bólu, spodziewałem się czegoś dużo lepszego.
Najśmieszniejszych i jako tako zaskakujących scen było zaledwie tyle aby wypełnić nimi trailer:/ Człowiek zaśmiewa się przy zwiastunie, potem idzie do kina i po seansie nasuwa się na język jedynie: "WTF!?!? Po co tu przyszedłem!? Przecież wszystko co najlepsze widziałem już w trailerze!" ... Ot i cała prawda o Kac Vegas. Poziom komedii od wielu lat jest tragiczny, tak więc i ten film nie wybił się ponad przeciętność.
głupi, ale śmieszny. podobne odczucia jak po "Strange Wildeness"(czy jakos tak) czy "Wyścigu Szczurów". Jak ktoś nastawia się na Woody Allena to niech se "Hangover'a" (swoją drogą tragiczne tłumaczenie) daruje:D
Ten film niczym mnie nie zaskoczył-ot, napisany na kolanie schematyczny scenariusz, w którym najzabawniejsze było odnajdywanie motywów z innych komedii. Po pół godzinie zaczęłam czekać, aż się skończy. Zaśmiałam się może ze dwa razy-zresztą i postacie z krótkich epizodów miały więcej charyzmy niż główni bohaterowie-pan młody z gładką buźką (i żadnej innej cechy wyróżniającej), tępawy grubas z zarostem, spuszczony ze smyczy pragmatyczny okularnik żydowskiego pochodzenia i cyniczny opalony luzak z fryzurą na włoskiego piłkarza. I, oczywiście, motyw z komedii romantycznej, którym już rzy*am, a dawno nie widziałam amerykańskiej komedii z Box Office bez niego. 5/10-i taki Bruno dostał więcej, żeby nie było, że nie umiem się wyluzować na "głupawej" komedii.