Iron Man - z symaptii do bohatera, oraz dlatego, że to prawdopodobnie jego ostatni film marvela
Po co robicie takie tematy teraz? Nie opłaca się. Lepiej przed premirę albo w dniu premiery.
#TeamCap
#TeamCap
poza tym ile jeszcze takich tematów założycie :P już 40 temat tego pytania na forum
Wolę Iron Mana alę Kapitan w tym filmie walczy o wolność dla bohaterów tm bardziej u niego w dróżynie jest Falcon (moja ulubiona postać) więc #TeamCap
to nie nadajesz się do dyskusji na forum. No sorry ale chcąc się udzielać na takim forum, podstawowe zasady pisowni i ortografii powinieneś znać...
A ja myślę że to przegięcie.Nawet jeśli ktoś błąd to i tak go zrozumiesz. Nie trzeba od razu napier**lać jęzorem na tego kogoś. Takie zachowanie podchodzi pod gimbobazę.
Kapitan Ameryka ponieważ jest bardziej stonowaną, trochę dramatyczną i przywódczą postacią. Oczywiście też bardzo lubię Iron Mana
Lubię zarówno Capa, jak i Starka, ale wydaje mi się, że to Rogers ma słuszność w CW. No i ma lepsze postaci w teamie.
#TeamIronMan z uwagi na sympatię do postaci jak i również dlatego, że Kapitan to sztampowa postać i nużąca. No i według mnie ma po prostu lepszy team.
#TeamIronMan
Rogers to idiota, który z powodów osobistych wywołał tytułową wojnę bohaterów. Nie chodzi mu o wolność itp., on nawet nie dyskutuje, tylko od razu zaczyna nawalać w ludzi próbujących bronić prawa poprzez pojmanie Buckiego .
Stark podaje konkretny powód swoich działań - nadzór nad bohaterami, aby ludzi się nie bali, potem usiłuje powstrzymać Kapitana przed atakowaniem ludzi, w obronie swojego dawnego przyjaciela, nikogo przy tym nie zabijając i wtedy giną inni bohaterowie. Z tego powodu Stark uznaje Rogersa za ogromne zagrożenie i zaczyna się wojna.
Podsumujmy:
Stark:
- podejmuje logicznie uzasadnione działania,
- na początku nie chce nikogo zabić,
- próbuje namówić Kapitana, żeby się opamiętał.
Rogers:
- z powodów osobistych atakuje ludzi Awengers (broniąc swojego byłego przyjaciela),
- wywołuje przez to wojnę, w której giną ludzie,
- od razu rzuca się na wroga z pięściami, zamiast prowadzić rozmowy.
Gratuluję czytania:
"Odpowiedź uzasadnijcie"
4x #TeamCap
To pokazuje, że Kapitan Ameryka jest postacią nastawioną na przeciętnego odbiorcę filmów Marvela - pokrzyczy, że walczy o wolność, od razu rzuci się do walki, zamiast trochę pomyśleć, jego działania wywołają śmierć ludzi, trochę po dramatyzuje i już wszyscy #TeamCap.
Więc stanowczo #TeamIronMan
Widzę, że nie jestem sam, zgadzam się. Jak Rogers może nazywać się żołnierzem, jeśli stawia przyjaciela ponad cywilów. Stark po akcji nowego składu Avengers, w końcu pojmie, że nie mogą ginąć ludzie w tych wszystkich konfliktach
#TeamIronMan Jak dla mnie to bohater nie powinien być tak nużąco idealny jak Rogers.
Pomyślmy... Ciężko dawać jakikolwiek osąd przed obejrzeniem filmu, ale patrząc na poprzednie produkcje, zaryzykuję postawienie na Iron Mana.
p0m0 całkiem zgrabnie opisał sytuację.
Iron Man to dupek, fakt. Ale on się przynajmniej z tym nie kryje. Pod powłoką podłego sukink0ta kryje się ktoś, kto nie zawaha się poświęcić większość swojego majątku, by w czerwonych, metalowych gatkach pomóc tu i tam. No i najważniejsze, nie jest nudny. Może trochę przerysowany, ale nie można nazwać go płaskim bohaterem. Potrafi racjonalnie opisać dlaczego postępuje w dany sposób. I dzięki temu jest o wiele bardziej wiarygodny niż Kapitan Ciasteczko.
Ameryka w każdym praktycznie filmie jest NUDNY. Jest taki super, taki wspaniały, najlepszy... Jest zwyczajnie mdły. To karykatura amerykańskiej wiary we flagę, i to bardzo rażąca w oczy. W każdym kolejnym filmie mam wrażenie, że zapomina o tym, kim był przed ofiarowaniem mu swoich mocy. Coraz mniej pokory, każdy musi grać jak on zagra, zawsze tylko ja, ja, JA pod płaszczykiem ratowania ludzi.
Dobrze powiedziano, że Bucky jest takim jego duchem, któremu zaczyna podporządkowywać swoje decyzje. Ja rozumiem, był dla niego jak brat itepe, ale jeżeli nie umie się rozgraniczyć pewnych spraw, to niech nie pcha się na stołek króla Avengersów, co z każdym filmem robi coraz usilniej.
Jakoś bardziej ufam ocenie sytuacji przez Starka. Nie robi czegoś ot tak, bo ma takie widzimisię - a jeśli już, to chociaż powie to wprost. Ameryka, poza pięknymi słówkami, ma coraz mniej do zaoferowania.
Mam nadzieję że moja opinia nie zostanie skrzyczana. Nadal to tylko opinia przed filmem, zobaczymy, czy się zmieni po premierze.
Z góry mówię, posiłkuję się głównie filmami, komiksy mam zamiar nadrobić.
Najbardziej przychodzi mi tu do głowy finał Zimowego Żołnierza. Kapitan Ciasteczko miał przed sobą może i przyjaciela... Ale zindoktrynowanego. W filmie Bucky sprawiał wrażenie osoby, u której ten stan jest permanentny. Był zabójcą, którego celem było wybijanie krok po kroku Avengersów, prawie udało to mu się z Furym, Falcon też dostał od niego po tyłku. Kapitan też dostał solidne lanie. Jaki był tego efekt?
Ciasteczko, jak przystało na tego "wspaniałego, jedynego praworządnego" robi wszystko, by Bucky mógł ujść z życiem. Nie ma żadnej pewności, że ten po ucieczce znowu nie zacznie mordować kogo popadnie.
Może przesadzam, może nie - ale dla mnie Ameryka w ten sposób naraził niepotrzebnie zespół. Dla swojego przyjaciela, kto wie... Naraził resztę na zemstę Zimowego Żołnierza?
Ja rozumiem, że przyjaciel. Ale Ameryka powinien zdecydować, albo jedni, albo drudzy. Są sytuacje, gdzie półśrodki są złe... I kto wie, czy tak nie będzie tutaj.
Dlatego przed obejrzeniem filmu jestem za Iron Manem. Dla mnie Stark jest bardziej wiarygodny.
Ogólnie, mam wręcz wrażenie, że wtedy zachowaniem Ameryki nie kierowało współczucie, co raczej egoizm. Coś w stylu, że tęskni za przyjacielem, więc by przestać cierpieć zrobi wszystko by go odzyskać. Nawet kosztem drużyny.
Może zbyt mocna ocena sytuacji. Zobaczymy potem.
Może będziesz miał/miała inne odczucia ode mnie po seansie, jednak jak dla mnie Civil War pokazało jeszcze bardziej egoizm Kapitana. Lubię postać Kapitana, ale jak tylko chodzi o Buky'ego to mu odwala.
Trochę mi ulżyło, że ktoś ma podobne zdanie ;)
Tylko raz oglądałam filmy z Ameryką. Może nie wypatrzyłam pewnych wątków czy niuansów, nie wiem. Po prostu... Nie umiem tego wytłumaczyć. Ale Ameryka to taki goguś, u którego faktycznie Bucky jest takim cieniem z przeszłości.
Jestem w #TeamCap ale minimalnie. Racje obu stron są moim zdaniem w filmie bardzo wyważone - i to jest jego najpoważniejsza zaleta.
Wybory Capa są mi bliższe z dwóch przyczyn. Po pierwsze podzielam jego niechęć do "rządu", międzynarodowego nadzoru, a już ONZ uważam za dno totalne. Nigdy nie zaufałabym tej organizacji.
Po drugie rozumiem jego dążenie do obrony Buckiego. Przyjaciół nie zostawia się na pewną śmierć. A sam Bucky, to moim zdaniem bardzo tragiczna postać.
Co nie oznacza, że nie rozumiem i potępiam IM za jego końcowy wybuch i chęć zemsty na Bucky'm. I Cap też jego reakcję rozumiał, toteż nie starał się go zabić tylko powstrzymać.
Ten film jest naprawdę DOBRY!
Starał się go zabić. Zdjął mu maskę, żeby wbić tarczę w czaszkę, w ostatniej chwili się powstrzymał.
Z jednej strony zajebiście, że CA nie jest taki pomnikowy i nieskazitelny jak w pierwszej czy drugiej części. Z drugiej... on od początku nie chce się dogadać, żadnego kompromisu. Trochę sodówa uderzyła- tak to wygląda. A ja zobaczy Buckiego to już całkiem wściku dupy dostaje...
Tylko Iron Man!:)