Gdy kilka dni temu doszła do mnie wiadomość, że i w tym roku na polsacie będzie leciał Kevin - przypomniały mi się dziecinne czasy. Jestem rocznikiem '89 i nie pamiętam ani jednego Bożego Narodzenia bez tego filmu, bez niego i bez "Zgryźliwych Tetryków" i "W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju". Te wszystkie 3 filmy leciały i wciąż lecą w moim rodzinnym domu, bo wciąż utrzymujemy tą "tradycję". Rodzina mojego męża trochę się z tego śmieje i nie bardzo nas rozumie, bo przecież ile razy można oglądać to samo rok w rok. A można i cieszę się bardzo, że prócz oglądania Grizzwaldów podczas strojenia choinki, co roku wspólnie (oby i w tym roku tak Wigilia wypadła) po kolacji, leżąc na kanapie przy ciepłym piecu i domowym cieście oglądamy Kevina znając każdy tekst nawet po angielsku. Może to pospolite zwyczaje jak na polski dom, bo przecież Kevinem można już chaftać od jakiś 5 lat, ale cholera tym się różnią święta u moich rodziców a np.u teściów. Tam leci 365 dni w roku leci Discovery, bez względu czy to są święta czy zwykły dzień.
Coś czuję, że będę tym filmem moje dziecko zamęczała co rok w święta. Będziemy stroili choinkę przy kolędach, piekli pierniki wieczorami, wypatrywali pierwszą gwiazdkę przed kolacją no i cholera wieczorami będziemy oglądali Kevina (pewnie już na dvd do tego czasu)!
Czy u kogoś jest podobnie?
Dawniej u mnie podobnie było - "Witaj, Święty Mikołaju" - tym filmem rozpoczynało się Święta odkąd pamiętam. I oczywiście z zasłużonej kasety VHS z lektorem Jerzym Rosołowskim. Podobnie z Kevinem - przynajmniej dawniej się oglądało zawsze w Święta, zawsze. Włącznie z powtórkami. To już taka tradycja. Tyle, że teraz stacja Polsat przesadza i emituje ten film już nawet na jesieni i w czasie Świąt to z 3-4 razy.