lgnie do ciała, taki tam klimat że myślą o seksie, i niedziwi mnie to że film zrealizował Francuz. Chwilami (oglądałam go w towarzystwie) czułam zazenowanie,idiotyczne.
Zawsze miałem poczucie, że to o Jane March pisze Philip Roth w swym "Kompleksie Portnoya"
("Ma tyłek z poduszkami i pęknięciem jak najpiękniejsza w świecie brzoskwinia!)
jakby przewidywał nadejście tej bodaj najpiękniejszej "małpeczki" w dziejach kina
("Ma pupę jak ziarnko kawy!")