Mimo ogólnej krytyki, "Kod Da Vinci" uważam za film bardzo dobry. Świadczą o tym świetne kreacje Toma Hanksa i Iana McKellena oraz znakomita partytura Hansa Zimmer, według mnie jedna z najlepszych jego kompozycji, chociaż nie pozbawiona wad. Również rewelacyjne zdjęcia Salvatora Totina zadecydowały o tak wysokiej ocenie. Niestety gorzej wygląda sytuacja z fabułą, jest kilka ciekawych a nawet bardzo intrygujących scen oraz dosłownie śmiesznych, ale wszystko można wybaczyć, jeżeli oprawa techniczna i muzyczna robi ogromne wrażenie. Jednak film mnie nie znudził, bardzo mnie zaintrygował, zwłaszcza zakończenie, gdy sprawy świętego Graala i pochodzenia Sophie się wyjaśniły, de facto mocno mnie zaszokowały.
Podkreślę, że film nie oceniam patrząc przez pryzmat scenariusza adaptowanego, ponieważ nie miałem jeszcze okazji przeczytać książki, ale nie zwracając na to uwagi, film jest po prostu świetny, dopracowany w każdym szczególe, i jako zagadkowy thriller, sprawdza się znakomicie.
Problem właśnie w tym, że większość (nie wszyscy, ale większość) ludzi, którzy zdecydowali się obejrzeć ten film najpierw przeczytało książkę. I niestety, ale przy zachowaniu tej kolejności film bardzo traci w oczach...
Przeważnie ekranizacje są gorsze od książkowych pierwowzorów. Tak było i
tym razem. Słabo.
W moich oczach ta ekranizacja to kompletne dno!!! Autor/autorka tematu jak podkreśla nie przeczytał/a książki,o wpłyneło na ogólna ocenę filmu. Ja najpierw przeczytałam książkę, później obejrzałam film, który ''zgubił'' najważniejsze fakty, ukazane przez Dan'a Brown'a. Kompletne nieporozumienie!
A książke polecam przeczytać!