Scenarzysta mota sie w wymyślaniu coraz to bardziej zawiłych wskazówek, zagadek. Dziwne że
nikt z gliniarzy nie pokusił się o stworzenie profilu psychologicznego sprawcy, bo już po połowie
filmu wiedziałem, że sprawca bawi sie z gliniarzami, a skoro się bawi to ma pewnie jakiś motyw,
a biorąc pod uwagę zawiłośc "zagadek" mógł bawic się tylko z jednym gliniarzem- dziwne, że nikt
nie prześledził potencjalnych wrogów głównego bohatera.
Jakbyście przeczytali książkę, to byście wiedzieli, że to wszystko w niej jest.. Btw jest rewelacyjna i polecam.
Nie wiem, nie oglądałam całego filmu, ale skoro tak go krytykujesz, to pewnie nie.
Nie polecam- Zdjęcia są fajne, scenografia też, ale "intryga", wielce nieprawdopodobna. Najbardziej mnie dziwiło, że w całej ekipie gliniarzy, nie było psychologa, który właśnie zrobiłby portret psychologiczny sprawcy- facet zostawiał zbyt wiele wskazówek, im więcej wskazówek nawet takich zagmatwanych, tym łatwiej złapać przestępce- bo to oczywiste, że facet kierował się emocjami, a jak człowiek kieruje się emocjami, to popełnia błędy i koniec końców, zostaje złapany:)
No i właśnie przez takich smutasów którzy czytają książki tak rewelacyjne filmy mają zaniżoną ocenę...
Film a książka to co innego... Nie obejrzałaś filmu i wypowiadasz się o książce - wtf? Gdzie tu logika? Słaby film anyway, nie ma napięcia, taki smętny, mętny itd.
"a biorąc pod uwagę zawiłośc "zagadek" mógł bawic się tylko z jednym gliniarzem" - grubymi nićmi to jest akurat to szyte. W dodatku akcja dzieje się ewidentnie na przestrzeni kilku dni (przynajmniej w filmie) a jak sam Denzel mówi wydał tysiące opinii więc dojście do tego kto to mógł być i sprawdzenie tych ludzi zajęłoby znacznie więcej czasu, aczkolwiek brak psychologa to faktycznie lekkie niedociągnięcie. Nie wiadomo jednak czy nikt nie pracował nad tym na posterunku :)
Przypomniał mi się "czerwony smok" fajnie była pokazana praca nad profilem psychologicznym albo "zodiac". Właśnie zdziwiło mnie to, ze koleś zrobił te wszystkie zbrodnie w ciągu kilku dni- morderca musiał szykować się całymi latami, a z filmu wynika, ze był on w tym czasie aktywny zawodowo- koleś z siedem poświęcił całe swoje życie na zrealizowanie planu i nie uniknął wpadek. No ale- to są tylko filmy:)
książka zdecydowanie DUŻO, DUŻO lepsza. dużo scen okroli, pominęli
nie rozumiem dlaczego zrobili z Linca czarnego, Amelii zmienili nazwisko i dodali faceta, nie ma Mela, Lincoln na początku filmu był wciąż zatrudniony w policji........ a z opiekuna zrobili opiekunkę... po co te zmiany? ;/
a co do psychologa to w książce było wyjaśnione, że Lincoln raczej im nie ufał. wierzył dowodom. jednakże zdarzyło się, że korzystał z ich pomocy (rzadko, bo rzadko, no ale)
ale te "dowody"... Cała intryga była tak baaadzo skomplikowana, że zburzenie jednego elementu, rozwalilo plan zbrodniaza, jak domek z kart. Poza tym nie kumam, czemu na końcu zostawił wskazówkę prowadzącą do siebie samego. O ile ciekawszym byłoby rozwiązanie, gdyby zbrodnia się dokonała Denzel dostał załamania, a facet zabił go po kilku miesiącach i chodził spokojnie po ulicach.
W opozycji do tego filmu, przypomniał mi się Zodiak- film doskonale pokazując bezradność policji w przypadku mordercy działającego bezsensownie i bez preferencji i zostawiającego wiele w sumie przypadkowych śladów.
Zodiac też był słaby...oglądałem stosunkowo niedawno i wydał mi się strasznie banalny, czułem że obejrzałem (i to wcale nie krótki) film na marne. A co do Kolekcjonera - dawno tak nieuporządkowanego filmu nie widziałem. Wierzę na słowo tym, którzy mówią, że książka jest lepsza - musi być ;) Z podobnych klimatów jedynie Siedem mi się podobał - taka moja mała dygresja :D
Zodiak to film na faktach i fajnie w tym filmie pokazano, jak gliniarze gubią fakty :>
Mi jednak trochę przeszkadzał inny element, choć sam film jest dla mnie świetny. Pisałeś, że zbyt łatwo byłoby wskazać motywacje zabójcy i na podstawie portretu psychologicznego ustalić, o kogo mu chodzi. Ja zaś sądzę inaczej. Film dobitnie pokazywał, iż mamy tu do czynienia z geniuszem zbrodni, który w wyrafinowany sposób chce coś udowodnić, do czegoś nawiązać. Nie trzeba naprawdę jakiegoś konkretnego celu personalnego. Takim typom w zupełności wystarczy satysfakcja, że coś robią, nawet jeśli pozornie jest to zrozumiałe tylko dla nich.
Rozwiązanie wątku mordercy... powiem szczerze, zawiodło mnie. Spodziewałem się, że mamy tu do czynienia z wyrafinowanym mordercą i cichych geniuszem, który wybrał na ostatnią ofiarę Lincolna przez szacunek dla godnego przeciwnika. A tu okazuje się, że mamy do czynienia po prostu ze sfiksowanym gliniarzem po przejściach. Pod tym względem zawiodłem się.
Choć akurat tej książki Deavera nie czytałem, to jednak dawanie temu filmowi z miejsca 1 jest grubą przesadą. Mi się całkiem spodobał, choć dostrzegłem pewien rażący błąd. Przy ostatniej zbrodni Amelia dotknęła dowodu... gołymi dłońmi, zostawiając na nich odcisk palców. Cóż za ostre potknięcie, i to w historii, gdzie właśnie krytykuje się ślamazarne podejście do dowodów i badania miejsca zbrodni.
Sam oceniam ten film bardzo wysoko. Potrafiący trzymać w napięciu thriller.
to, że Tobie się podobał nie znaczy, że i mnie ma się podobać. film, jak dla mnie, jest pomyłką. dobrze, że nie zabrali się za pozostałe książki Deavera.