Żałuję, że obejrzałam drugą część King Konga. Strasznie się zawiodłam, a oto powody:
1. Nie wiem czemu ludzie zrobili z goryla jakiegoś olbrzyma, w pierwszej części był ok- duży, ale jednak nie aż tak duży jak w Kongu: Wyspie Czaszki. Tutaj strasznie przesadzili jeżeli chodzi o rozmiar.
2. Wyspa Czaszki była mroczna, miała jakiś klimat, a tutaj? Mrok, tajemnica i wszystko inne zniknęło i stało się kolorowe! Matko kochana... Dodatkowo plemię tych ludożerów również przeszło przemianę na gorszą :P
3. W Kongu z 2005 była genialna historia- miłość pomiędzy gorylem a kobietą, tutaj tylko krew się leje i leje, jakby końca nie było widać.
Film oglądałam 3 miesiące temu, a już prawie o nim zdążyłam zapomnieć ;P. Nie żeby coś, ale to tylko moja opinia, nie każdy musi się z nią zgadzać.
1 . Zapewne celowo zrobili go takiego olbrzymka, skoro czeka go spontanie z Godzillą .
2. Co do klimatu to dla mnie i tak na pierwszym miejscu stoi King Kong z 1976 roku, w ''Wyspie Czaszki'' mam wrażenie zbytego nadużywania CGI przez co zatraca to dla mnie cały klimat produkcji i wprowadza sztuczność .
3 . To tez zapewne dlatego że miejsce akcji, osadzone jest w czasie wojny w Wietnamie .