PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=338628}
6,2 5,8 tys. ocen
6,2 10 1 5776
4,7 10 krytyków
Korowód
powrót do forum filmu Korowód

Sa dwie definicje pojęcia "korowód":
korowód «długi szereg osób posuwających się jedna za drugą»
i
korowody «uciążliwe zabiegi, starania»

Pierwsza odnosi się do fabuły, druga natomiast chyba idealnie odnosi się do przesłania tego filmu - które jest wmuszane w nas bardzo uciążliwie i nie do końca zrozumiale...
W rzeczy samej mamy do czynienia z korowodem ludzi, którzy szukają się, znajdują, przenikają, tracą... Wszystko wygląda bardzo ładnie i pasuje do siebie niczym puzzle dla 4-latków. Istne serialowy ciąg przyczynowo-skutkowy - jeśli ktoś powie nie wchodź tam, bo na głowę spadnie ci cegła, ten ktoś wchodzi i na głowę spada mu... cegła! (sic!). Taki mechanizm w filmie człowieka, który plasowany jest w szeregu najwybitniejszych twórców dzisiejszych czasów jest albo prowokacją albo naiwnym podrygiem starzejącego się pedagoga...
Pedagog ów jest bardzo tolerancyjny - wynagradza za kłamstwa, zdrady oraz usprawiedliwia donoszenie. Czasem zmienia się w złośliwego belfra i jedynego pozytywnego bohatera obdarza bólem zęba i wizytą u dentysty. Czasem też ocenia i wynagradza oceną dobry plus kogoś, kogo moralność i sposób zachowania jest przyjemny w dotyku jak skóra węża...
Dlaczego patrzę przez pryzmat wartości i moralności na film, zamiast zająć się jego walorami artystycznymi? Ano dlatego, że właśnie pokazanie pewnej historii i jej echa moralno-etycznego pomijając walory estetyczne, miał na celu twórca "uciążliwego zabiegu".
Bardzo lubię proste historie - dosadne, naiwne, ogólnikowe... Ale zostawiające za sobą smugę manieryzmu. Natomiast Korowód - prosty, lekki i przyjemny zostawia smugę w kształcie znaku zapytania po pytaniu: czy takie ma być młode pokolenie ?

ocenił(a) film na 6
grzegorz_krzywak

Ogólnie nie miałbym nic przeciwko moralnej dwuznaczności obrazu, gdyby była ona usprawiedliwiona. Niestety takiego usprawiedliwienia w "Korowodzie" nie znalazłem.
Głównego bohatera trudno polubić, zwłaszcza że kłamie zawsze i wszędzie. Nawet historią postaci granej przez Frycza interesuje się jedynie z powodu korzyści materialnych, a człowieka na dnie zostawia przy ognisku w tak okrutny sposób.
Gdy czytałem, że większość wątków w filmie jest tylko lekko nakreślona i stanowi tło dla historii bohatera rozdartego między dwiema kobietami, spodziewałem się jednak czegoś ambitniejszego. Zawiodłem się, a z całego filmu wspominam jedynie świetnie zagrane przez Frycza wyznanie rektora przy ognisku. Właściwie polecam tylko tę jedną scenę.
Mimo ciekawych kwestii, które miał poruszać (paparazzi, teczki, życie w zakłamaniu) - niewypał. :(