Słaba gra LJ mało haryzmy i strasznie nudna fabuła ... No i oczywiście wiadomo król jest jeden
O tym samym pisałem w swoim temacie. W przypadku pierwszego filmu wszyscy walili do kin dla Michaela Jordana tylko. To była gwiazda. Koleś mega sympatyczny, charyzmatyczny, świetnie wyglądający na ekranie i grający całkiem nieźle. Lebron James nie ma nic z tego. Zero wdzięku, zero charyzmy, żadnej magii, która przyciągałaby ludzi tylko dla niego samego. Większość chce obejrzeć drugą część z sentymentu dla pierwszej, a nie ponieważ tam gra Lebron James. To tylko pokazuje różnicę pomiędzy Michaelem Jordanem a jakimś Lebronem Jamesem. Przepaść.
Poza tym pierwsza część miała jakąś sensowną historię, tutaj zaś jest jeden wielki chaos na ekranie. Wszystkiego po trochu i w efekcie nie wiadomo co z czym i do czego. To znaczy, nie żeby fabuła była aż tak skomplikowana, po prostu jest jeden wielki bajzel. Zero jakiegoś porządku fabularnego, nic tu się nie klei, a najgorsze jest to, że film jest totalnie pozbawiony klimatu, nawet żarty są głupie i nieśmieszne.
Na dodatek mnie osobiście przez cały film drażnił Don Cheadle. Nie mam pojęcia, po co go zatrudnili, przecież on w ogóle nie pasował do tego filmu. Był sztywny, jakby mu kij ktoś włożył. Jego żarty brzmiały, jakby były wymuszone i grane na siłę.
W jedynce mieliśmy czarny charakter, który i był zabawny i budził jakąś grozę. A tutaj? Ani jedno, ani drugie. Dosłownie, ani jedno, ani drugie, totalnie bezbarwna postać. Lebron James zresztą wcale nie był lepszy. Grał i wyglądał jak kawałek drewna. Zero mimiki, żadnych emocji na twarzy, a teksty recytował, jakby czytał receptę syropu na kaszel. Te dzieciaki i animki wnosiły jeszcze jakąś pozytywną energię do filmu, bo dwójka tych głównych bohaterów - absolutnie beznadziejna. Aż się czuło zażenowanie, jak się na nich patrzyło.