Dziwią mnie wyłączne na forum opinie, że "Władca snów" jest filmem złym (jako horror lub świetnym (ale jako komedia). Przyznam, że miałem mieszane uczucia co do tej części cyklu i przez długi czas wydawała mi się jedną z najsłabszych. Z podobnych względów, co wymieniane: zbyt komediowy Freddy, mało wymyślne sceny niektórych śmierci, klimat chwilami w stylu raczej kina akcji niż grozy. Tak... Jednak, wróciwszy parę razy do tego filmu po latach, odnalazłem w nim bardzo dobry porządek, innowacyjność i mocne wątki psychologiczne. Grozę i mroczny nastrój - jak najbardziej, również.
Film oglądałem zresztą po raz pierwszy jako bodajże siedmiolatek, wcześniej niż większość cyklu. Byłem nim oczarowany, choć niewiele rozumiałem z czeskiego dubbingu :)
Dobrze, wezmę się za wymienianie plusów:
- bardzo dobrze zarysowany wątek psychologiczny z rozwojem wewnętrznym głównej bohaterki, odkrywaniem własnego "ja" (kosztem śmierci przyjaciół?)
- dające do myślenia wątki dotyczące nałogu (ojciec Alice - jest wycięta ze scenariusza scena, gdzie sięga on do lodówki po kolejną butelkę i, kończąc jakieś żałosne wyjaśnienia w stronę córki, zmienia się w Kruegera). Mam też wrażenie, że sam wątek wciągania przyjaciół do koszmarnego, śmiertelnego snu oraz powrotu zagrożenia, które zdawało się wyeliminowane, może być przyrównane do problemu narkotykowego w młodzieżowych paczkach
- dobra, wyrazista gra większości aktorów, szczególnie Lisy Wilcox, Toy Newkirk, Andrasa Jonesa, no i oczywiście Roberta Englunda
- ciekawe połączenie stylu kina akcji, komedii, teledysku MTV, filmu psychologicznego, teen movie i horroru. Żaden z elementów na tym nie stracił, wręcz przeciwnie. Tutaj dodam, że w chwalonej III części też były elementy z różnych 'bajek' i Krueger także się wygłupiał. Może i scena z zakładaniem okularów na plaży denerwuje niektórych, ale jej kontynuacja jest zdecydowanie niekomediowa.
- świetne efekty specjalne
- bardzo dobra ścieżka dźwiękowa, odwołująca się do oryginału i do zupełnie nowych w mainstreamie brzmień
- mocne sceny gore
- ciekawe wizje koszmarów, będące silnie powiązane z tym, co dręczy i trapi bohaterów, uderzające w ich czułe punkty i słabości
- sceny śmierci postaci są w większości przypadków dobrze uzasadnione sytuacją dziejącą się na jawie. Choć niestety nie we wszystkich
- wysoki budżet, kultowość i oglądalność filmu
- nowa era w karierze Kruegera i całej serii, uzyskanie statusu ikony
- niezakłócenie historii z poprzedniej części
- ciekawe pomysły (pętla czasowa, przejmowanie mocy po zmarłych)
- brak wydumanych historii o pochodzeniu Kruegera (w części III, V i VI trochę z tym popłynięto, a właściwie im mniej wiadomo, tym ciekawiej wg mnie)
Co do tej wyciętej - czy aby nie mylisz jej ze sceną z "końca koszmaru", w której ojciec (którego udaje Freddy) napastuje główną bohaterkę?
Nie nie. Mam na myśli scenę, gdzie Alice w scenariuszu boryka się z alkoholizmem ojca, a ten zmienia się w Kruegera... Możliwe, że w jakiś sposób zainspirowała twórców szóstki. Podałbym Ci konkretnie ten fragment, tylko nie mam pod ręką :) jak przejrzysz scenariusz, na pewno znajdziesz.