Dla mnie- mizerniutkie to. Gra aktorska mnie nie ujęła. Mam wrażenie, że Keira gra zawsze tą
samą miną i rzadko zmienia wyraz twarzy. Historia jak dla mnie mało porywająca, mało spójna,
wiele głupiutkich niedociągnięć, które czynią obraz niedorzecznym... Ginewra pomykająca w tej
cieniutkiej sukienusi pośród śniegów i mrozów szybko dostałaby hipotermii i zeszła z tego świata.
Artur gwałci swój własny wizerunek- niby jest prawym chrześcijaninem, ale bywa okrutny i mściwy
(zamyka chorego psychicznie człowieka w lochach na pewną śmierć) i łatwo wskakuje Ginewrze
do łóżka (co było w tamtych czasach zhańbieniem jej). No i ta nieszczęsna brama, która najpierw
musi być ciągnięta przez konie a potem z łatwością otwiera się sama... Głupiutkie to i naiwne.