jak bardzo Simba przypomina człowieka... a Mufasa Boga.
Zwłaszcza fragment z "Pamiętaj, kim jesteś". Zawsze przekładałam to na swoje relacje córka-ojciec. Ale właśnie dziś nadszedł ten dzień, kiedy powiązałam ze sobą pewien drobny znak ze swojego życia, właśnie z tym fragmentem, a potem z całym filmem. I właśnie dlatego dodaje nowy temat. Jesteście wierzący czy nie, przez wzgląd na swoją znajomość religii chrześcijańskiej, czy możecie potwierdzić to stwierdzenie? :)
Kiedy Simba jest mały Mufasa jest z nim, uczy go życia, chroni go przed głupotami, które popełnia, stara się go chronić, kocha go, choć małemu wydaje się zbyt poważny i go nie rozumie, bo jest po prostu za mały! Potem staje się coś, przez co więź zostaje zerwana. Ktoś z zewnątrz naruszył tą relacje. Wypadek, przeznaczenie, głupi żart, bunt... I mały Simba ucieka w świat radości, płytkiego szczęścia, zapomnienia, przyjaciół, którzy nie pytają, wspierają, jest tu i teraz. I nagle po raz kolejny, jeden mały drobiazg przypomina mu, wątpliwości, bolesne wspomnienia. A potem przypadkiem, spotyka KOGOŚ i zaczynają się schody, bo ten ktoś, pomimo iż są w tym samym wieku, jest o wiele poważniejszy i nie może zrozumieć niektorych decyzji Simby. I zjawia się Rafiki. Daje znak, odpowiedź, nadzieję, ulgę, przywraca przeszłość, daje do myślenia, pokazuje drogę, mówi "Przypatrz się, On żyje w Tobie". Mufasa mówi: Zapomniałeś mnie, zapomniałeś kim jesteś, więc zapomniałeś mnie." "Jestem inny niż byłem" "Nie zapomnij kim naprawdę jesteś, jesteś moim Synem i prawowitym Królem. Pamiętaj kim jesteś". (To przy tej scenie ryczę jak głupia). Rafiki i jego rada o zmierzeniu się z bolesną przeszłością. I Simba znajduje w sobie odwagę i siłę. By być sobą, by być tym, kim został stworzonym. Synem Mufasy... Jejku, to takie Cudowne. :D
Tak, zdecydowanie "czuję" ten film.
I chciałam to przełozyć na to, kiedy człowiek jest młody, chodzi do kościoła, wierzy w Boga, modli się, jest przesycony duchem i bezwarunkową dziecinną wiarą. Zaczyna dorastać i pojawiają się schody, różne wypadki, które odciągają młodego człowieka od wiary, nie wierzy, bo jest tyle bólu i krzywdy, nie widzi sensu, woli iść "prostszą" drogą. Bez bólu, bez Ojca. No i jest fun, zabawa, kumple... Ale czegoś głęboko brakuje, kiedy spotyka ludzi z przeszłości, bliskich, nie rozumieją jego nieodpowiedzialnych zachowań. I wtedy pojawia się mentor, wskazówka, która daje nadzieje, przypomina mu czasy, kiedy był naprawdę szczęśliwy. I człowiek odnajduje w sobie siłę na spotkanie z Bogiem. I z przeszłością. I wtedy jest spełniony, bo wie, że jest tym, do czego został stworzony, do czego ciągnęło go serce...
Taka moja własna interpretacja.
Pi3rdoli5z... Tyle ludzi ginie każdego dnia z byle powodu, o tym że ty wciąż żyjesz decyduje głupi przypadek, ślepy los... jeżeli z tego ma się rodzić w tobie wiara to szczerze współczuję... Jedyną rzeczą jaką Bóg przejawia wobec ciebie jest obojętność i tyle On od ciebie oczekuje. Żyj jakby Go nie było i bądź szczęśliwa, to wszystko...
Dla mnie król lew to bajka którą można interpretować na więcej niż jeden sposób i akurat sposób myślenia wstawki nie jest dla mnie niczym złym, a jako osobie wierzącej daje mi dużo do myślenia. Argument o tym ze "tyle ludzi ginie każdego dnia z byle powodu" jest dla mnie argumentem z tzw. "pupy". Po pierwsze może ten powód ktoś na górze akurat zna. Po drugie każdy umiera, jeden wcześniej, drugi później. Bóg to nie polisa ubezpieczeniowa. To ze w niego wierzysz nie daje Ci gwarancji że dożyjesz od razu do setki. Dla Ciebie to może być ślepy los, dla ludzi wierzących to może być część jakiegoś większego planu. To że Ty w to nie wierzysz to jeszcze nie powód żeby od razu obrażać innych.
A tak, rzeczywiście, zaszczekałem troszkę zbyt ostro. Normalnie pewnie nawet bym to przemilczałem, w końcu każdy ma prawo wierzyć w takie głupoty, jakie mu tylko wyobraźnia bądź księga oświecona podsunie, no ale tym razem alkohol zrobił swoje :)
To co napisałeś mnie przeraża... I nie rozumiem: z czego się we mnie rodzi wiara wg Ciebie?
Bóg nie jest obojętny, po prostu niektórzy nie dają mu szansy na jakiekolwiek udowodnienie istnienia. Dla mnie jest nim wszystko. A najtrudniej jest mi pojąć osoby niewierzące kiedy im zadaje pytanie: Jak Twoim zdaniem powstaje życie? I po co? Skoro Boga nie ma, lub jest obojętny, to czemu osoby prawdziwie wierzące są najszczęśliwsze, a osoby, które rzekomo w niego nie wierzą w pierwszej kolejności obwiniają go za wszystko?
Król Lew nigdy nie był dla mnie taką bajką... Jak napisałam przekładałam ją na swoje relacje córka- ojciec. Miałam też ogromne problemy z wiarą... Ale w głębi siebie bardzo bardzo pragnęłam jakiegoś znaku, ukazania drogi do odnalezienia siebie. No i moje życzenia widocznie zostały wysłuchane... :)
Wiara czyni cuda. Mam wrażenie, że ludzie kompletnie nie wiedzą o co chodzi... :D
"I nie rozumiem: z czego się we mnie rodzi wiara wg Ciebie?"
Z bólu :)
"Skoro Boga nie ma, lub jest obojętny, to czemu osoby prawdziwie wierzące są najszczęśliwsze, a osoby, które rzekomo w niego nie wierzą w pierwszej kolejności obwiniają go za wszystko?"
Śmiała teza! Zastanawia mnie tylko, jak do niej doszłaś? :)
"Ale w głębi siebie bardzo bardzo pragnęłam jakiegoś znaku, ukazania drogi do odnalezienia siebie."
Jak chyba każdy... W końcu łatwiej być częścią jakiegoś większego planu, niż samemu kreować swój własny...
COOO?!?! Jakiego bólu?? Pompa życia XD ale serio, czemu tak uważasz?
teza powstała z okoliczności obserwacji życia i ludzi a także wielu filmów...
i niestety Ci, w których życiu Boga nie ma bardzo często mają do Niego pretensje,
a Ci, którzy wierzą, po prostu wierzą. I ufają. Mają świadomość że nic nie dzieje się bez przyczyny, a On chce jak najlepiej i o cokolwiek by nie poprosić i wierzyć, że można to otrzymać... to się spełni:)
I tu się nie zgodzę. Znaczy w pewnym sensie oddanie siebie komuś, kogo nie widzisz i tylko wierzysz może się wydawać proste ale takie nie jest pod żadnym względem. Jeśli ktoś marzy np. o... rodzinie, ale Bóg kieruje go na drogę duszpasterstwa to jest najtrudniejsze na świecie, by się poddać i zaufać. Ci, którzy są swoimi własnymi Bogami, podejmują decyzje samodzielnie, nie muszą się zmierzać z samym sobą, ze swoim przeznaczeniem, bo robią co chcą. I dla nich to jest jedyny sens życia.
"(...)woli iść "prostszą" drogą. Bez bólu, bez Ojca." :)
No widzisz, a ja wierzę, ale nie ufam. Znaczy się, nie łudzę się, że jakakolwiek siła nadprzyrodzona mi w życiu pomoże. I to ma być łatwiejsza droga?
"to jest najtrudniejsze na świecie, by się poddać i zaufać."
Zaufać czemu? Księdze, która na przestrzeni wieków była setki, jeśli nie tysiące razy poprawiana, zmieniana? Słowom napisanym ponoć pod boskim natchnieniem (w dodatku starannie wyselekcjonowanym)? Opowieściom które w obliczu dzisiejszej wiedzy, nauki brzmią wręcz śmiesznie, irracjonalnie? Ślepa wiara jest oznaką głupoty, ograniczenia. Jeśli Bóg jest najinteligentniejszą, najmądrzejszą jednostką w Wszechświecie, to z pewnością nie popierałby takiego zachowania. Zwłaszcza u istoty, którą ewolucja pokierowała w stronę rozwoju własnego umysłu, nie zaś sprawności fizycznej.
"Ci, którzy są swoimi własnymi Bogami, podejmują decyzje samodzielnie, nie muszą się zmierzać z samym sobą, ze swoim przeznaczeniem, bo robią co chcą. I dla nich to jest jedyny sens życia."
Nie muszą się zmierzać z samym sobą, robią co chcą, normalnie raj na ziemi :P
"No widzisz, a ja wierzę, ale nie ufam. Znaczy się, nie łudzę się, że jakakolwiek siła nadprzyrodzona mi w życiu pomoże. I to ma być łatwiejsza droga?" Jeżeli tak jest, to czemu by w takim razie trochę sobie nie pomóc :P i nie zacząć ufać? :) tak wiem, "istota, która ewolucja pokierowała w stronę rozwoju własnego umysłu". Ja jednak jestem zdania, że ewolucja nie ma nic wspólnego z wiarą, może tylko to, że postęp (nie mówię, że jest zły, wręcz przeciwnie) "przewraca ludziom w głowach", człowiek zatraca się w swoich nieograniczonych już możliwościach, wiemy przecież, jak powstają pioruny, że do powstania życia potrzebni są i kobieta i mężczyzna, że wszystko co istnieje składa się z jakiś maleńkich cząstek, sami możemy wyleczyć choroby (choć jeszcze nie wszystkie)... Ale czy to powoduje, że duchowo jest nam prościej? Daje nam to powód do ignorancji, wywyższania się nad Boga, wyśmiewania go (jak w Babilonie), bo fakt, że możemy więcej niż 2tys. lat temu jest naprawdę zdumiewający i można stracić wiarę. Jak dziecko, które ma za dużo. Dla niego staje się to normą, bo na to zasługuje albo po prostu jest to fakt, że tyle ma i koniec. Jak zacznie dostawać mniej wtedy dopiero szuka przyczyny, jest oburzony, pyta się: czemu? A dziecko, które ma mało i nagle coś dostanie jest wdzięczne, dziękuje i umie się naprawdę cieszyć. A kiedy czegoś mu zabraknie, po prostu jest na to przygotowane. Myślę więc, że bycie tym drugim jest lepsze. Pod każdym względem. A największą prawdą jest to, że możemy sami decydować, kim być. Bóg dał nam wolną wolę. I cytując inną książkę (napisaną przez człowieka :P) "kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to, że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia, to twoja misja na Ziemi. " I tym samym jest to mała cząstka odpowiedzi o sens życia w ogóle.
"Zaufać czemu? Księdze, która na przestrzeni wieków była setki, jeśli nie tysiące razy poprawiana, zmieniana? Słowom napisanym ponoć pod boskim natchnieniem (w dodatku starannie wyselekcjonowanym)? Opowieściom które w obliczu dzisiejszej wiedzy, nauki brzmią wręcz śmiesznie, irracjonalnie?"
To byłoby wręcz idiotyczne w dzisiejszych czasach ufać na ślepo czemuś, co przez tyle lat było obiektem kultu, tworzenia się religii i tego złego kościoła, do którego chodzi bardzo wielu z nas, pomimo że po wyjściu nic z niego nie wynosi. I to jest właśnie głupia wiara, albo nawet nie wiara tylko przyzwyczajenie, strach, obowiązek... Kiedyś ktoś powiedział mi, że wiara jest darem. A co do Biblii, też jestem wkurzona, kiedy po raz kolejny zdam sobie sprawę, że wszystkich 12 apostołów napisało swoje Ewangelie, a jakiś papież musiał wybrać 4, które mogłyby być fundamentem kościoła. To jest złe, biorąc pod uwagę dzisiejsze kryteria, prawo itd... No ale stało się. I nic nie poradzimy. Może tak musiało być... Żebyśmy dzisiaj patrząc na to mogli powiedzieć: "Ślepa wiara jest oznaką głupoty, ograniczenia." I przez to zaczęli myśleć o tym, co czytamy. Nie bali się tego słowa, jak kiedyś kiedy grożono śmiercią, stosem, przekleństwem za nie przestrzeganie go. Może to właśnie jest ten powód dlaczego tak się stało... Żebym teraz mogła ją otworzyć i przeczytać: "Bo każdemu, kto ma, będzie dane i będzie miał w obfitości; a temu, kto nie ma, zabrane zostanie nawet to, co ma"- przypowieść o talentach, która mówi o tym, że każdy ma jakiś talent i to, czy go wykorzysta i pomnoży będzie jego drogą do nieba. Albo: "Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał", co moim zdaniem ewidentnie pokazuje, że Bóg stworzył świat i nas, mówi do nas ale my go nie poznajemy, nie chcemy. Albo: "Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie". Wystarczy tylko mądrze czytać- wiara czyni cuda:)
Nieważne, że Biblia jest niepełna, że kościół został źle poprowadzony przez nieodpowiednich ludzi, bo przez to mamy szansę SAMI mądrze i z własną głęboką wiarą czytać słowo Boże a nie czasem niemądrych księży. Mamy swój rozum, wolną wolę, i czasy w których nikt nas do niczego nie zmusi, więc czemu by nie... ? :)
"Nie muszą się zmierzać z samym sobą, robią co chcą, normalnie raj na ziemi :P"
No właśnie, mogą robic co chcą, niektórzy kradną, bo... Niektórzy są pijakami,bo... Niektórzy zarabiają kupę kasy, ale nie mają czasu na... Każdy ma wybór, robimy co chcemy. I Ty to nazywasz rajem na ziemi? Serio?
Kiedyś dopadła mnie moja własna wyobraźnia i wtedy powiedziałam: raj na ziemi jest mozliwy. Gdyby ludzie wierzyli. Tak prawdziwie. I słuchali głosu serca. Wtedy grzech naprawdę nie miałby żadnych szans... Wystarczy dekalog. Miłość, szacunek, mądrość. Wolność jest względna. Wolni jesteśmy zawsze ale do czasu gdy nie naruszamy wolności drugiego człowieka.
Jej... sama siebie trochę przerażam :P nie masz pojęcia jaka ja kiedyś byłam, kościół był jak wielki robak plujący jadem, babcia mocherem, Biblia kwiatem, który pożera mózg... Serio- kościół jak najdalej ode mnie, przez 6 lat... Ale zaczęłam racjonalnie myśleć :P no i trochę tęsknić :D to niesamowite jak teraz bronię tego w co wierzę. Cieszę się z tego :D
No widzisz, a ja nadal uważam, że religia to zło. Nie Bóg, nie wiara, ale religia, która łączy ludzi we wspólnoty, tworzy zasady, ograniczenia, wybiera sobie wodzów, szuka proroków, rodzi fanatyzm... Kościół to takie państwo w państwie. Nie działa bezinteresownie, dba o swoje wpływy, umacnia się w czasie wojny, biedy, słabnie w okresie pokoju i dostatku. Nie wierzę, że w biblii spisane zostały słowa Boga, nie wierzę, że Jezus był Jego synem, a nawet gdyby, to myślę, że przy braku jakichkolwiek pewnych dowodów mam prawo nie dawać temu wiary :) Natomiast za bezpieczniejsze uważam nieutożsamianie się z religią chrześcijańską, gdyż przeczy ona sama sobie. Najbardziej razi obecność tych wszystkich kultów świętych, Maryi i w końcu Jezusa, na tle pierwszego przykazania. Chrześcijaństwo religią monoteistyczną? A to dobre :) Najchętniej bym się z tego wypisał, ale moją moherową babuleńkę mogłoby to zabić, więc wolę póki co nie ryzykować :)
Nie działa bezinteresownie... no niestety chyba jeszcze nie, chociaż takie było zamierzenie. Słyszałam taką historię: Pewien mężczyzna chodził regularnie do kościoła, miał dobry kontakt z księdzem itd... I pewnego dnia uświadomił sobie, że równie dobrze może modlić się sam w domu. I przestał chodzić do kościoła. W któreś święta przyszedł do niego ksiądz i zapytał się, czemu już go nie widuje w kościele. I powiedział mu, że sam się modli. Na co ksiądz odsunął w kominku jedno drwo od całego stosu. Porozmawiali jeszcze trochę i gdy ksiądz zaczął zbierać się do wyjścia, mężczyzna zapytał go, czemu odsunął ten kawałek drewna, przecież przestał się palić. I kapłan odpowiedział: nasza wspólnota i kościół są jak to ognisko, ty odchodząc od nas jesteś jak to drewno, palisz się jeszcze jakiś czas ale coraz słabiej, potem się tlisz i gaśniesz. Pamiętaj, że razem możemy siebie nawzajem dodawać sobie sił, wspierać się... I wyszedł.
Co do świętych, to ich kult się zaczął po Maryi i Jezusie, i to najbardziej w średniowieczu o ile mi wiadomo, więc w tych najgorszych dla prawdziwej wiary czasach... Jestem zdania, że kościół poszedł w niewłaściwym kierunku, ale nadzieją napawa mnie nowy papież XD który zabiera premię biskupom i mówi:
"Także we wspólnotach chrześcijańskich są karierowicze. Udają, że wchodzą do niej, ale to złodzieje i zbóje okradający Jezusa z chwały". Tak jest. To okropne. I wielu ludzi mi mówi, że do kościoła nie chodzą właśnie przez księży. No i tu zaczyna się temat powołania. Każdy z nas jakieś ma, tak jak te talenty... Wszystko zależy czy posłuchasz tego serca czy nie.
A to, że religia chrześcijańska przeczy sama sobie... chodzi Ci o trójcę świętą? Bóg ojciec, Syn Boży i Duch Święty- 3 osoby w jednej. Właśnie- w jednej. Jeżeli Bóg istnieje, jest najpotężniejszy, najmądrzejszy, w ogóle naj naj naj... to chyba normalne, że ludzie, na jakimkolwiek poziomie wiedzy by nie byli, nie są w stanie pojąć tych rzeczy, to są właśnie te ogromne tajemnice! Tak jak Zmartwychwstanie Jezusa- Tomasz musiał zobaczyć, dotknąć, żeby uwierzyć, i dlatego Jezus powiedział: błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli... To jest naprawdę trudne, nawet dla ludzi, którzy wierzą, są księżmi, mają wiarę i kościół na co dzień... Bo to jest właśnie esencja wiary... uwierzyć w niemożliwe, w niepojęte. W cuda. W Boga... :)
Skoro Trójca święta to jedność, to dlaczego ludzie modlą się do każdego z osobna? :) Poza tym jeśli dodać do tego kult Maryi (która w Polsce nawiasem mówiąc ma chyba większą popularność niż sam Jezus, że o pozostałych dwóch nie wspomnę ;)) oraz świętych to naprawdę ciężko mi znaleźć jakąś większą różnicę między chrześcijaństwem, a wierzeniami dajmy na to Starożytnych Greków czy Rzymian. Święci czy bożkowie, co za różnica, jeśli znaczenie to samo. A w średniowieczu chrześcijaństwo było tym, czym islam jest obecnie. Potężną bronią masowego rażenia :P
No niestety, dlatego ludzie patrząc na to jedno wielkie gówno po prostu rezygnują...
Nie wiem czemu modlą się do każdego osobno, nie ja układałam modlitwy:P
Dlatego właśnie potrzebne są reformy, zmiany, na które BARDZO LICZĘ i już się ich nie mogę doczekać :D a Maryja... Bogu Ducha winna :P Ale to nie jest powód, żeby być złym na Boga albo się od Niego odwracać, serio, ja wierzę ale w radości, więc jak na początku napisałeś, że z bólu to nie mogłam ogarnąć... :D Jak pomyslę o Bogu, o raju... to mam TAKĄ radość w duszy... jak patrzę na ten świat, na ten cud stworzenia, to jest tak niesamowite i niepojęte!! Uwielbiam biologię, fizykę, astronomię... Bo to jest właśnie dla mnie takie niepojete, cudowne!! Nie rozumiem jak można być tak w sobie zadufanym, tak bardzo być pewnym tego obojętnego Boga, który nas po prostu stworzył ot tak, bez powodu... nie rozumiem... :)
Ano stworzył i patrzy sobie, jak to wszystko rozwija się, idzie do przodu. Nie skupia się na pojedynczych jednostkach, bo i po co. Raz interweniował, kiedy się okazało, że ewolucja dinożarłów zmierza donikąd. Żarły się tylko wzajemnie przez 160 mln lat, rozrosły się do chorych rozmiarów, a mózgi miały w swoich ogromnych zadach. Widząc to Bóg w końcu stracił cierpliwość i cisną w nich kamienia. Ostały się tylko forfitery... Później, już za ludzkiego panowania, niby zesłał potop, ale to naciągana historia. Powódź owszem jakaś była, ale żeby od razu Boga w to mieszać... I jeszcze ten Noe ze swoją arką i miliardem zwierzaków na pokładzie ;p
Ej! Cały Stary Testament to takie historie, nikt nie mówił że prawdziwe!! Sama się kiedyś kłóciłam o Adama i Ewę, bo znalazłam tam milion róznych niedociągnięć i nieprawdziwości. I mnie zgaszono, bo Starego Testamentu nie powinno czytać się dosłownie. A co do dinożarłów to się nie wypowiadam, nie było mnie wtedy na świecie :P
A co do "Nie skupia się na pojedynczych jednostkach"... kto wie, w końcu jest nieskończony, a jego myśli nieodkryte i niepojęte :D
Starego testamentu nie powinno się czytać dosłownie? Ciekawe co na to powiedzieliby jego twórcy? :P Powiedzmy lepiej, że tekst w nim zawarty nie przetrwał próby czasu... ;)
Jeśli Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo i jest mężczyzną (pierwszy w końcu był Adaś ;)), to chyba wiem, o czym myśli... przez większość czasu ;)
Cieszę się, że mogłem Wam przynieść radość i choć na chwilę uśmierzyć ból i cierpienie żywota w duchu Chrystusa :) Ja również wiele na tej rozmowie zyskałem. Mój czakram trzeciego oka w końcu przeszyło światło czwartej tajemnicy. Teraz spoczywając na muszli klozetowej mogę wreszcie spoglądać w jej głębię! To fascynujące!
Jesteś okropny!! :D ale Twoje poczucie humoru mnie rozwala:P
Bóg nie jest mężczyzną. Nikt nie wie kim i jaki jest Bóg. Ja myślę, że jest połączeniem kobiety i mężczyzny. Chociaż, faktycznie, mówi się o Nim Ojciec...
a to, że wiadomo o czym mysli... dla mnie to był płaski żart :/ idiotyczne, nawet jeśli Twój Bóg jest obojętny.
Stary Testament... Kiedyś chciałam się podjąć tego zadania, żeby przeczytać całą Biblię, ale poległam po parunastu tekstach Starego Testamentu. No i ktoś mi doradził, żebym zaczęła od Nowego, jest prostszy, dzisiejszy, bardziej zrozumiały. A Stary pełen alegorii, no sam powiedz, kto dziś dosłownie czyta o Adamie i Ewie? Na podstawie wszystkich tych wykopalisk, Darwina, Mendla... serio? Adam i Ewa? Dlatego myslę, że Stary Testament trzeba zostawić bardziej obytym i oczytanym w tym temacie ludziom. Bo to nie jest łatwa księga...
Ja również cieszę się z dyskusji, przypomina mi czasy z LO kiedy się wszyscy śmialiśmy z "trzeciego oka" które wszystko widzi... O.o (przerażające!)
A w duchu Chrystusa nie ma cierpienia i bólu, tylko radość, wiara, śmiech, zabawa... wszystko co najlepsze. I oby woda była nam winem! :P
A więc Bóg jest obojnakiem? To straszne :o A nie pomyślałaś kiedyś, że może Bóg nie ma żadnej płci i nie posiada jakichkolwiek cech stricte męskich bądź żeńskich, bo też takowych nie potrzebuje? Nie musi się rozmnażać, dbać o przetrwanie gatunku, zabiegać o względy partnera, walczyć z konkurentami... Nie ma jakiegoś konkretnego charakteru, a tym co Go popycha do działania jest ciekawość. Prawdziwie boska cecha, tak piętnowana przez religie wszelakie. A brak ciekawości to to samo co brak wyobraźni. Straszna rzecz...
Co niby jest płaskim, idiotycznym żartem? Że przez większość czasu zastanawia się, co by tu chapnąć z lodówki? ;)
Poległaś, bo biblia została napisana przez mężczyzn dla mężczyzn. Jej odpowiednikiem dla kobiet jest książka kucharska. W niej powinnaś szukać zbawienia. :)
"A w duchu Chrystusa nie ma cierpienia i bólu, tylko radość, wiara, śmiech, zabawa..."
To po cholerę on ginął na tym krzyżu? Swoją drogą to był dopiero boski plan... Ześlę wam swojego syna, który pokaże wam, jak na ziemi jest fajnie, a później go zabijecie i dzięki temu będziecie zbawieni! Genialne! :D
Zmarł za nasze grzechy. Jedno z największych poświęceń... I do tego trzeba wiary, której Tobie brakuje, tak myślę, biorąc pod uwagę całą naszą dyskusję, która zbiega na jakieś błahe tory... z których chcę zejść. Czuję, że nie przekonamy siebie nawzajem, żadne z nas nie przeciągnie drugiego na swoją stronę :P A odpowiadać na takie uwagi jak "Bóg jest obojnakiem" już mi się nie chce. Jak pisałam wcześniej- nikt nie wie czym, kim jest, co myśli, jakie są Jego plany, myśli... Jest wielką tajemnicą, zagadką...
"Czuję, że nie przekonamy siebie nawzajem, żadne z nas nie przeciągnie drugiego na swoją stronę :P"
Ja to wiedziałem od początku :) Trochę już takich dyskusji mam za sobą :)
"nikt nie wie czym, kim jest, co myśli, jakie są Jego plany, myśli... Jest wielką tajemnicą, zagadką..."
No właśnie. A wiesz dlaczego? Bo się jeszcze ludzkości nie ujawnił :) Gdyby mu zależało na naszym wielbieniu i modlitwach, od czasu do czasu by o sobie przypominał, ale tego nie robi, bo jesteśmy dla Niego tylko takim małym akwarium z mrówkami toczącymi wzorki w piasku :)
I tym się właśnie różnimy od Boga... Może On w przeciwieństwie do nas jest zainteresowany każdym z osobna... Po co miałby stworzyć coś, co go kompletnie nie obchodzi? Ani Ty ani ja, ani nikt nie wie. Ja mogę wierzyć w cuda, w marzenia, w zbawienie, Ty się możesz śmiać, kpić, być obojętnym, a i tak na samym końcu wszystko się wyjaśni i wtedy już nie będą potrzebne żadne dyskusje :)
Nic się nie wyjaśni, robaki Ciebie zeźrą, zobaczysz :P
"Po co miałby stworzyć coś, co go kompletnie nie obchodzi?"
Ehh nie rób tego co ten oszołom na dole i czytaj ze zrozumieniem. Jest obojętny na dobro jednostki, nie ogółu. Z resztą dość już tego dobrego, temat chyba wyczerpany. Znudziłem się i nie chce mi się z Tobą już więcej gadać! Bez odbioru! Fruuu Fruuu! Odlatuję nieść złą nowinę kolejnym zagubionym internetowym owieczkom! Czarne owce górą! :P
mowisz że w Niego nie wierzysz ale piszesz o Nim z wielkiej litery hmmm sam sobie zaprzeczasz nawet o tym nie wiedzac
mozna to wywnioskowac z Twojej wypowiedzi i negatywnego stosunku do uzytkownika wstawka
Negatywny stosunek to ja mogę mieć co najwyżej do Ciebie, boś się jeszcze czytać ze zrozumieniem nie nauczył, a już innych chcesz pouczać :P
po Twoich wypowiedziach jasno widac ze jestes nastawiony anty-chrzescijansko a co do czytania ze zrozumieniem nie przez czytanie wiem o tym ale dzieki rozmowie z wstawka no i piszac te slowa wiekszosci rozmowy nie bylo wiec wniosek byl na podstawie tego co slyszalem i widzialem przez wzglad na to ze szanuje kazdego czlowieka (nawet tych ktorzy mnie nie szanuja) puszcze Twoj przytyk do mnie i mojej inteligencji oraz nieumiejetnosci czytania mimo uszu i niech Bóg ma Cie w swojej opiece
buahaha :D Ty nie puszczaj moich słów mimo uszu, tylko zacznij z nich wyciągać jakieś sensowne wnioski. W żadnej swojej wypowiedzi nie dałem najmniejszych podstaw, żebyś mógł sądzić iż w Boga nie wierzę. Co do mojego antychrześcijańskiego nastawienia, tak, masz rację! Jestem pełen podziwu, że udało Ci się do tego dojść! Może nie jesteś aż takim kretynem, jak myślałem :P
puszczam wszystkie obrazliwe slowa jakie wypowiadasz w moim kierunku poniewaz nie wiesz co czynisz nie znasz mnie a osadzasz „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7, 1) a sensowne wnioski wole wyciagac ze znaków jakie Bóg mi zsyla niz ze slow ktore mnie mialy obrazicbo to ze zaczales tak pisac swiadczy tylko o Tobiea co do tego dlaczego stwierdzilem ze nie wierzysz w Boga to wystarczy jedno Twoje zdanie:
"...Jedyną rzeczą jaką Bóg przejawia wobec ciebie jest obojętność i tyle On od ciebie oczekuje. Żyj jakby Go nie było..."
Biedactwo... aż tak Cię uraziłem? Przepraszam, naprawdę nie chciałem. Ale wiesz, prawda czasem bywa okrutna :P
co Ty wiesz o prawdzie??? zablokowano Twoj post poniewaz otwarcie mnie w nim obrazales i widze ze nie warto dalej prowadzic z Toba tej dyskusji uszanuje Twoje zdanie i to ze nie dorosles jeszcze do pewnych spraw nie wazne co odpiszesz nie licz na moja odpowiedz bo nie chce tracic czasu na ludzi Twojego pokroju
ha ha ha :) Nie ma to jak cenzura :P Moderacja tego portalu już dawno zeszła na psy...
bardzo ciekawe spostrzeżenie, ciekawa myśl i interpretacja filmu. Pomyślę nad tym.
Wstawka wybacz ze tak od razu zaczalem sie klocic z uzytkownikiem navi69ator a nie powiedzialem co o tym mysle
przepiekna interpretacja dzieki Tobie inaczej patrze na ta bajke
Może coś w tym być. W końcu autorzy inspirowali się wieloma źródłami. Nawet w materiałach dodatkowych mówili, że obok "Hamleta" i afrykańskiej kultury czerpali pomysły z starotestamentowych opowieści np. o Mojżeszu, który przebywał z dala od swojego ludu i dopiero po rozmowie z Bogiem postanowił uwolnić swój lud spod jarzma faraona.
Coś w tym jest.
Można by jeszcze potwierdzić to piosenką z Króla Lwa 2: Czas Simby:
,,Duch żyje w nas. Duch nami śni. W Twoim spojrzeniu- duch żyje w nas''. I Jeszcze Mufasa na niebie.
Można by jeszcze te gesty z małym Simbą (Gdy Rafiki tym miąszem i piaskiem znaczy mu głowę na początku) uznać jako chrzest.
No ale to tylko moje obserwacje.
hmm.... dziwne że piszesz o tym akurat dziś :D
bo rano oglądałam krótkie wycinki z Króla Lwa i nasunęły mi się właśnie nowe wnioski- m.in. te które przytoczyłeś :D
są też słowa Rafiki do Simby: "On żyje w Tobie"- co odnosi się np. do Buddyzmu
i w drugiej części jak Simba mówi do córki: "Ty i ja to jedno".
Może to tylko potwierdzenie twojej tezy ;)
Mam 16 lat i ta bajka nigdy nie nudzi :)
A z każdym kolejnym obejrzeniem można dostrzec kolejne wartości jakie niesie z sobą film :D
Na przykład ,,Ty i ja to jedno'' :)