Druga część nie umywa się do części pierwszej.
Obsada jest rodem z niskobudżetówki, a główny bohater wygląda jak patyk w porównaniu do The Rocka z pierwszej części.
Efekty są żałosne - szczególnie skorpion. Obawiam się, że ten film był chyba wyłącznie obrabiany na domowym komputerze. I to jeszcze tym z wyprzedaży.
Teksty są typowe dla Amerykanów i niczym nie przypominają czasów starożytnych.
Fabuła = dno. Brak akcji jak na film akcji.
Podsumowując - równie dobrze mogliby zatrudnić Jolę Rutowicz na miejsce bogini Astarte (Z góry przepraszam za błąd w pisowni), to film może sięgnąłby rangi komedii.
Pozdrawiam.