Czułem się jak na seansie Atlantic Rim. Dialogi beznadziejne, gra aktorska na poziomie teatrzyku
szkolnego w gimnazjach, a już minotaur, to przeszedł samego siebie.. Nie wiem jak to się stało,
że wytrzymałem do końca. Chyba te ściśnięte do granic możliwości cycki "Xeny" mnie zahipnotyzowały..
To po prostu średnie kino przygodowe, da się je obejrzeć.
Minotaur był ok, to w zasadzie ostatnia scena zmasakrowała trochę ten film. Gaszenie ognia stopami przez osoby oblane naftą + skorpion na którego zabrakło budżetu, tak więc zrobili go niewidzialnym, a kiedy już się pojawił - wyglądał na zrobionego na Commodore C64. Ktoś kto zdecydował się na tego niedorobionego skorpiona powinien się leczyć na głowę. 5 x lepiej by to wyglądało gdyby Sargon pozostał sobą.