W ramach weekendowego odmóżdżenia skusiłam się na seans filmu "Królewna Śnieżka i Łowca".

Starałam podejść się do niego w miarę obiektywnie - czytałam wcześniej trochę recenzji i komentarzy, wiedziałam więc, co jest najbardziej krytykowane, ale starałam się z góry nie uprzedzać do tych elementów filmu.

Muszę przyznać, że film nie był ogólnie tak zły, jak wynikałoby z komentarzy ;)
Owszem, nie jest to arcydzieło - ma na to zbyt nierówną, rwaną fabułę, brakuje też temu filmowi jakiegoś sensowego przesłania, zastosowano też sporo dosyć tanich chwytów - ale jednak oglądało się ten film całkiem przyjemnie.

Najmocniejszym elementem są kostiumy i charakteryzacja. Oprawa audiowizualna jest ogólnie całkiem niezła, chociaż jak na typowo odmóżdżające i relaksujące widza kino, to brakuje mi tu zarówno akcji, jak i humoru, ale pewien klimacik jest.

Z aktorów najjaśniejszą gwiazdą jest oczywiście Charlize Theron - kiedy tylko pojawia się na ekranie, robi się ciekawiej, a przy innych postaciach nie było jednak tego efektu "wow", chociaż większość grała poprawnie.

Jednak to, co rzuciło mi się w oczy jako minus filmu, to niestety aktorstwo Kristen, i nie chodzi mi akurat o jej "drewniane miny", do których większość krytyków się przyczepia... to, czego mi w jej kreacji brakowało (i to bardzo), to charyzma i siła przywódcy... Zgadzam się z komentarzami, że rola Śnieżki była kiepsko rozpisana, ale scena, w której Śnieżka (po powrocie z martwych) przemawia do swojego ludu, była skopana - i to nie przez marne dialogi, nie przez jakieś wady scenograficzne itp., ale ewidentnie... przez jej marne aktorstwo :/ 1. Nie potrafiła kompletnie zbudować napięcia takiego, jakie buduje przeciętny mówca, przyciągając uwagę słuchaczy do tego, co mówi. 2. Krzyczała w zupełnie nieodpowiednich do tego momentach. 3. Przemowę zaczęła od mruczenia pod nosem... 4. Mowa jej ciała podczas przemowy zagrzewającej ludzi do walki była kompletnie nieprzywódcza, za to zanadto przypominała kobiece załamywanie rączek, które widzieliśmy w Zmierzchu :/

Bardzo, bardzo, bardzo mi się ta scena, a konkretnie jej zagranie nie spodobało :/ Tym samym przyłączam się do opinii, że Kristen nie ma talentu aktorskiego... Akurat zagranie przywódcy to jest bardzo wdzięczna rola - wystarczy okazać trochę siły i grać pewnością siebie... Kristen tutaj poległa, jej wizerunek "bezbronnej istotki" kompletnie nie pasował do kobity, która miała być nową Joanną D'arc.