Film szczerze mówiąc oceniam strasznie wysoko. Porównajmy go do chociażby Zmierzchu (patrz Edward ganiający króliki) czy Blade (właściwie nie jest zły, chociaż to zwykły film akcji, po co te wampiry wplatać?). Oczywiście grzechem byłby nie wspomnieć o Stuardzie, który odnalazł się w tej roli wyśmienicie, co widać po wypowiedziach na forum (dałabym mu się ugryźdź itp.). Nie mniej kiedy już z ekranu zniknęła śliczna mordka Lestata, cały czar prysł. Jako osobne dzieło produkcja jest dość dobra, ale co to miało wspólnego z książką? Nienawidzę panów twórców, że stworzyli taką himerę! Osobiście jestem wielbicielką Annie Rice, a zwłaszcza Lestata, więc jak dla mnie to przekleństwo "zabić" jeden tom Kronik wampirów. Tyle pomineli, tyle pokłamali, maskara! Że niby Marius zmienił Lestata? Tak chciałam zobaczyć podziemne imperium Armanda, Lestata tańczącego z Nickolasem na miejscu palenia czarownic i co?... Nawet nie było słowem wspomniane o mamusi Lestata, czego już napewno im nie wybaczę!
Więc podsumowując film jako tako się trzyma, ale najwyższa ocena jest dla Stuarda, a twórcy niech będą przeklęci po wsze czasy!
jeszcze nie przeczytałam całej książki "Wampira Lestata", ale w filmie najbardziej denerwuje mnie to, że Lestat nie wspomniał zupełnie nic o Luisie! A w książce przecież "mówił", że opowieść Louisa została potraktowana jako bajka, że on [Lestat] też napisze własną książkę i założy zespół, żeby ludzie się dowiedzieli, że on poprawi to co napisał Louise...
No ale film jest bardziej zwrócony na królową potępionych, niż Wampira Lestata...