Dla kogoś kto zna na pamięć "Wywiad Z Wampirem" i pamięta Cruise'a jako Lestata, całość pozostawia wiele do życzenia, pomijając fakt, że w porównaniu do w/w dzieła, które rzeczywiście wywołać potrafi dreszcz i niepokój, opowieść o wampirze-muzyku o aparycji Ville Valo z tandetnego zespołu HIM jest wierutną bzdurą. Nie wierzę, że Rice tak właśnie wyobrażała sobie tę historię, ale jeżeli jej się "Królowa Potępionych" podobała, to ja już nie wierzę w nic i dajcie mi osikowy kołek, srebrny krzyż i ząbek czosnku, bo nie wytrzymam takiej rzeczywistości. Muzyka w miarę, bo i Tricky, i Papa Roach, i Deftones, i Manson nawet /King of the Damned???/. Aaliyah bez żenady ale i bez wzruszeń. Gwałt na skądinąd fascynującej [oryginalnie] postaci Lestata, bo Stuart w tej roli mało przekonujący [jeśli w ogóle]... Inne wampiry bez osobowości i jakieś nienaturalne, zbidzone potwornie, i ciężko uwierzyć, że one jeszcze żyją. Klimat mało wampiryczny generalnie, a przecież TO MIAŁ BYĆ FILM O WAMPIRACH do cholery... eeee... Kiepścizna, niestety.