Kolejny film o vampirach i kolejny taki sobie film. Miejscami klimatem i artyzmem ociera się o "wywiad z vampirem" ale przez większość filmu jesteśmy raczeni gównianą pop-papką w stylu "blade", który mimo wszystko bardziej mi się podobał. Porównywanie obu tych filmów do "draculi" f.f.copolli było by obrazą dla tego ostatniego więc powstrzymam się od złośliwych komentarzy. Żeby być sprawiedliwym to musze wspomnieć o dwóch rzeczach które się udały producentom filmu a są to...
Główna bohaterka jesse grana przez bardzo miłą dla oka marguerite moreau i MUZYKA którą w większości stworzył nie kto inny jak WIELKI jonathan davis czyli wokalista kultowego w niektórych kręgach zespołu KORN. Jego utwory pasują do tych klimatów jak ulał i sa najmocniejszą stroną filmu. Ponadto bardzo przypadły mi do gustu kompozycje grane przez lastatema na skrzypcach, które są tak pełne życia że trudno uwieżyć w to że wykonuje je vampir.
Z drugiej strony bardzo mnie denerwowała rola jaka przypadła aaliyah. Jest ona, a raczej była na tyle prześliczną kobietą (obejrzyjcie "romeo must die" a mnie zrozumiecie) że patrzenie jak pije krew i wyrywa komuś serce nie nalerzało do przyjemnych.