PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=154526}

Kraina traw

Tideland
2005
7,0 15 tys. ocen
7,0 10 1 14527
6,3 11 krytyków
Kraina traw
powrót do forum filmu Kraina traw

zawiedziony

ocenił(a) film na 3

Nie tego się spodziewałem po tym filmie. Wszystko wydaje sie byc przerysowane. Byc moze Gillian chcial w ten sposob uchwycic basniowosc powiesci, ale wyszla karykatura.
Wraz ze smiercia postaci granej przez Bridgesa umiera pomysł na cały film.
Po stracie rodzicow dziewczynka wpada w paranoje. Jednak dzieje sie to w sposob sztuczny, bo jej wariactwo nie jest wynikiem pewnych mechanizmow, a pojawia sie nagle, jakby znikad. Ktos powie, ze to nie paranoja lecz szok. Nic z tego, bo szok jest chwilowy, a paranoja dziewczynki trwa i trwa.
W pewnym momencie zauwazyl to Gilliam i postanowil rozbic dziewczece rozterki na kilka dni. Ale pojawil sie problem. Czym przez te kilka dni bedzie sie zywic 7-8 letnia dziewczynka. Skoro nie rozpoznaje, ze jej martwy ojciec sie rozklada, to chyba nie moze sama gotowac. Gilliam antidotum znalazl w sloju z maslem orzeczowym, ktorym dziewczynka raczy sie przez kilka dni. Zalosne!!!
Porazajace jest takze zakonczenie filmu zywcem wyjete z filmow z Nicholasem Cagem. Otoz kiedy konczy sie maslo w sloiku nieopodal dochodzi do katastrofy kolejowej (oczywiscie noca, aby lepiej wygladały płomienie). Dziewczynka biegnie na miejsce tragedii, a ekipy ratunkowe biora ja za cudownie ocalała.
Znam wiele opinii pozytywnie wyrazajacych sie na temat aktorskiej gry Jodelle Ferland, niestety ja nie oceniam jej najwyzej. Ogladajac ja na ekranie odnosilem wrazenie, ze ciagle udaje, meczy sie i nie potrafi zatopic sie w swojej postaci.

Jedyne plusy jakie znalazlem w Krainie Traw to gra Brendana Fletchera, ktory po mistrzowsku wcielil sie w posac uposledzonego chlopca. Na plus zasluguja rowniez bardzo ladne zdjecia Pecoriniego, chociaz odnosze wrazenie, ze gdzies jej juz wczesniej widzialem.

Tak wiec dwa plusy zamieniam na gwiazdki i otrzymujemy 2/10.
pozdrawiam



edgemoon

Byś napisał przynajmniej, że to





>>>>>> SPOILER <<<<<<





w tytule postu.

użytkownik usunięty
edgemoon

Paranoja dziewczynki nie pojawia się nagle - od 7-8 lat żyje z ojcem narkomanem, z matką nie podnoszącą się z łóżka, dookoła siebie ma syf, zastraszające natężenie patologii wszelkiej maści i sam ojciec (oprócz tego że mocno grzeje) żyje w świecie fantazji. Poza tym, abstrahując już nawet od zewnętrznych źródeł jej zachowań, dziewczynka ma ewidentną schizofrenię.
I to jest - dla mnie przynajmniej - jeden z największych plusów tego filmu. Widz nastawia się na kolejną opowieść z cyklu "jak to dziecięca wyobraźnia pozwala przetrwać trudne chwile" a otrzymuje film o chorej psychicznie dziewczynce, która gdyby nie głupi przypadek prawdopodobnie umarła by w polach jakiegoś zadupia w Arkansas (czy gdziekolwiek tam toczy się akcja filmu). U Gilliama - w tym filmie oczywiście - nie ma miejsca na sentymenty pokroju tych z "Labiryntu Fauna". Co stanowi zresztą znakomitą odskocznię od choćby "Przygód Barona Manchausena" gdzie mieliśmy do czynienia z apoteozą fantazji.
Oczywiście to nie jedyna zaleta "Tidelandu".

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
edgemoon

Uważam, że każdy odbiera i ocenia film na swój własny sposób, tak to już z nimi jest, i to chyba ich zaleta. Rozumiem więc, że Ci się nie podobał, ale nie zgodzę się z Twoją argumentacją. Choć sam uważam, że to jeden ze słabszych filmów Gilliama, nie jest jednak wcale taki zły.

Wiec po kolei. Przerysowanie świata jest dość charakterystyczne w jego obrazach. Więc jeśli znasz choć trochę inne filmy pana G., nie rozumiem czemu spodziewałeś się, że będzie inaczej tym razem.

Co do paranoi bohaterki, czy raczej połączenia paranoi z wybujałą wyobraznią, to nie pojawia się ona "znikąd", lecz jest raczej wynikiem jej dotychczasowego życia w patologicznej rodzinie. Z reszta ten temat podjęto już w poprzednim poście więc nie będę się powtarzał.

Z masłem orzechowym to trochę przesadzasz. Po pierwsze bohaterke "dokarmiała" też Dell, wiec nie żywiła sie jedynie masłem przez te kilka dni. A po drugie, film jest adaptacją książki, wiec nie wieszaj za to psów na reżyserze/scenarzyście. No chyba, że czytałeś ksiażkę i tam było zupełnie inaczej wszystko rozwiązane... (Ja nie czytałem, wiec nie wiem, ale po seansie mam ochotę przeczytać.)

Wypadek pociągu wcale nie był przypadkowy, i nie zdarzył sie też przypadkowo tej właśnie nocy. A samo zakończenie filmu ma raczej charakter otwarty. Widzimy tylko reakcje jednej z ocalałych pasażerek pociągu (a nie ekipy ratunkowej - tej nawet nie ma jeszcze na miejscu). Tak, że nie wiadomo jak potoczyły się dalsze losy dziewczynki.

Samo aktorstwo to kwestia raczej względna. Moim zdaniem Jodelle Ferland zagrała nieźle - co jak na dziecko w filmie to i tak dużo. A Fletcher i Bridges - rewelacja.