PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106415}

Krucjata Bourne'a

The Bourne Supremacy
7,6 158 798
ocen
7,6 10 1 158798
7,2 16
ocen krytyków
Krucjata Bourne'a
powrót do forum filmu Krucjata Bourne'a

BOURNE 2, czyli

ocenił(a) film na 8

Paul Greengrass dzielnie sekunduje Dougowi Limanowi.
Nie jest może tak finezyjnym inscenizatorem scen akcji, ale nadrabia tempem i zręcznie tuszuje niedoróbki ostrym montażem i reporterskimi zdjęciami. Faktura filmu jest może brzydka, z pewnością brzydsza niż w "Tożsamości...", ale reżyser wyjdzie na ludzi, "Ultimatum" będzie już cudowne.

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Nie wiem, może mniej finezyjnie, ale Greengrass inscenizuje sceny akcji zwyczajnie inaczej - kamera jest tak blisko bohaterów, jak chyba nigdy w kinie akcji nie była, do tego sprawia wrażenie operowanej z ręki, co wzmacnia autentyczność scen (myślę, że niebagatelny wpływ na to ma doświadczenie reżysera jako dokumentalisty BBC). Myślę, że to właśnie styl Greengrassa odcisnął największe piętno na późniejszym tego typu kinie (także na Bondach, a to już o czymś świadczy).

Wszystkie części tegoż cyklu oceniam równie wysoko - "Tożsamość..." jest filmem najciekawszym fabularnie (i bodaj jedynym, który ma coś wspólnego z książką) i w 2002 roku przynosiła ulgę, że oto pojawił się film sensacyjny/akcji traktujący siebie ze śmiertelną powagą, bez cienia (auto)ironii, one-linerów i innych fajerwerków w postaci tych wszystkich bullet-time'ów itd., z dobrym scenariuszem, dobrze zainscenowanymi - o czym wspomniałeś - scenami akcji (moja ulubiona to pojedynek Damona z Owenem na łące).
"Krucjata...", z nowym reżyserem na stołku, to obraz nieco słabszy fabularnie, ale przyniósł wspomniany przeze mnie przełom w technicznym podejściu do kręcenia scen akcji, ma także znakomicie budowane napięcie - wszystko to sprawiło, że całość trzymała mnie za gębę cały seans. To chyba moja ulubiona część cyklu, także ze względu na świetny i naprawdę zaskakujący zwrot akcji (Potente), a finałowy pościg ulicami Moskwy to imho najlepsza sekwencja akcji w cyklu.
"Ultimatum..." to część bodaj najuboższa fabularnie, za to najlepsza formalnie - całość sprawia wrażenie z rzadka przerywanych sekwencji nieustająco podnoszących tętno (choćby scena, w której Bourne ściga zabójcę ścigającego Julię Stiles - majstersztyk!).
Dodajmy, że całość, na tyle na ile pozwala rzecz jasna gatunek - nie pozbawiona jest refleksji i psychologii, no i jak jest zagrana! - co by nie mówić o Damonie, moim zdaniem do roli nadawał się b.dobrze, a przez cykl przewinęli się przecież tacy aktorz jak Brian Cox, Franka Potente, Chris Cooper, Julia Stiles, Cliwe Owen, Joan Allen, Karl Urban, David Strathairn, Scott Glenn, Albert Finney...

No i "Dziedzictwo..." - strasznie sceptycznie podchodziłem początkowo do tego projektu - ale osoba Gilroya (scenarzysty cyklu) na stołku reżyserskim i decyzje obsadowe (Norton, Weisz, Keach, ze starej gwardii Allen, Strathairn, Finney, Glenn, ale przede wszystkim Renner jako nowy główny bohater) nieco mnie uspokoiły - bez wizyty w kinie się nie obędzie:)

ocenił(a) film na 8
tomactro

W moim przekonaniu wkład Douga Limana w reformę kina sensacyjnego jest cenniejszy niż Greengrassa, a to dlatego, że to on dokonał wszystkich pionierskich decyzji. Ton serio, egzystencjalny rys bohatera, lakoniczność wywodu... Także od strony formalnej: to jego pomysł by zdjęcia robił Oliver Wood, a za muzykę odpowiadał John Powell. To też jego pomysł, by to Greengrass realizował kontynuację (był zachwycony jego "Krwawą niedzielą). Greengrass chciał nawet wziąć do Bourne'a swojego operatora, Barry'ego Ackroyda, ale na szczęście Liman jako producent wykonawczy całego cyklu nie pozwolił na to i wymógł na Greengrassie by nauczył się pracy z Oliverem Woodem. Początki nie są za dobre (niektóre sceny walk, zwłaszcza ta niezgrabna z Martonem Czokasem w mieszkaniu na stole) i pościgów są po prostu niewyraźne, na szczęscie montaż jak już mówiłem tuszuje te niedoróbki, tętno sceny pozwala utrzymać dramaturgię, ale podkreślam to nie jest zaleta, lecz wada tego filmu.
Liman nic tuszować nie musiał. U niego zdjęcia są przejrzyste i zawsze czytelne, jak w "Roninie". Po prostu doskonałość. No i jest lepszym inscenizatorem (bójka w parku z policjantami, ucieczka z banku, jazda samochodzikiem Marie, walka w mieszkaniu). Zachwyca także choreografia scen walki i sama sztuka walki, którą Liman wybrał do tego filmu. Dotychczas chyba w kinie tak nie walczono. Te bloki...
Co nie zmienia faktu, że Greengrass szybko się uczył, Ultimatum jest już lepiej fotografowane (kamera nie jest już tak niechlujna, nie tak blisko, dzięki czemu przekrój pola dla oka jest większy i wszystko jest czytelniejsze, zwłaszcza wybitna sekwencja pojedynku z Deshem).

"Tożsamość Bourne'a" miała walny wpływ na "Casino Royale", "Krucjata..." i "Ultimatum..." na "Quantum of Solace". I tak jak "Casino" jest lepsze od "Quantum", tak "Tożsamość" od "Krucjaty..." i "Ultimatum", właśnie dlatego, że są świeże, prekursorskie, jedyne w swoim rodzaju. No i nie są kontynuacjami, bo to siłą rzeczy zmusza do pewnej wtórności.

Punkt wyjścia do realizacji "Krucjaty..." (zabicie Marie) uważam wręcz za prymitywny, tani chwyt wyjęty wręcz z telenoweli. To najgorszy wątek z całej trylogii (choć i w Ultimatum jest straszny kiks - sugerowanie rzekomego związku Bourne'a z Niki Parsons - co za stek bzdur.).

Po "Dziedzictwie..." niczego dobrego niestety się nie spodziewam. Tak jak nie boję się o scenariusz, bo Tony Gilroy to klasa sama w sobie (bardzo udane teksty do filmów Taylora Hackforda: "Dolores" i "Adwokat diabła"), tak boję się właśnie o reżyserię, bo z Gilroya marny inscenizator, a właśnie wybitnej inscenizacji takie kino wymaga. "Michael Clayton" i "Gra dla dwojga" nie wymagały tej umiejętności, Bourne już tak. Już w zwiastunie widać też, że Renner nie walczy tak spektakularnie jak Damon, a i obecność Weisz i Nortona nie wróży nic dobrego. Weisz nie zagrała w niczym istotnym od czasu "Wiernego ogrodnika" (ile to już lat...), zaś Norton to chyba od ponad dekady. Renner, choć to zdolny aktor (wielka rola w "Hurt Locker") w "Mission: Impossible 4" był po prostu żenujący. Pajac po prostu. W "Avengers" nie lepiej. No ale zobaczymy. "Michael Clayton" był świetny.
Bez Greengrassa i Limana nie spodziewam się niczego dobrego.

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Z tą telenowelą to trochę za grubo pojechałeś. Prymitywny? Nie rozumiem czemu. To chyba dobrze, że pomimo rozrywkowego charakteru cyklu, twórcy przypominają, że mamy do czynienia z ludźmi z krwi i kości, że nawet kogoś z kim publiczność się zrzyła może spotkać najgorsze... Notomiast pełna zgoda co do związku Bourne'a i Parson, to było już niepotrzebne.

Ta bliska kamera w "Krucjacie..." osobiście bardzo mi się podobała, mimo że całość mogła sprawiać wrażenie niechlujności - ja natomiast odczuwałem niemal fizyczny kontakt z bohaterami, ale pewnie większość odebrała to podobnie do Ciebie, więc może stąd postanowiono pohamować ciągoty Greengrassa:p

"Dziedzictwo..." będzie wyglądało inaczej nie tylko ze względu na brak Greengrassa, ale także - a może przede wszystkim - zmianę operatora. Ale spokojnie, Elswit to też świetny fachowiec, da radę. Norton i Weisz faktycznie nie grali ostatnio w niczym ciekawym, ale to mimo wszystko wciąż solidna półka, dajmy im szansę. A jeśli chodzi o Rennera, to "M:I 4" i "Avengersów" nie widziałem (choć faktycznie nie wróżą za wiele dobrego), ale podobał mi się we wspomnianym "Hurt Lockerze", a także "Mieście Złodziei" Afflecka i drobnej roli w "Zabójstwie Jesse'ego Jamesa..." Dominika - ma koleś potencjał na zaistnienie w tego typu męskich, oszczędnych rolach, może tylko powinien bardziej wybrzydzać w wyborze scenariuszy.

ocenił(a) film na 8
tomactro

Z telenowelą chodziło mi o to, że to najtańszy z tanich chwytów, zabić ukochaną bohatera i do dziś nie mogę uwierzyć, że tak prymitywny chwyt zastosowali twórcy do tego, by uruchomić bohatera.
Zresztą cała ta sekwencja jest do kitu no bo dlaczego polujący na Bourne'a Karl Urban nie sprawdził kogo trafił i czy w ogóle zabił? Bez sensu. Co za brak profesjonalizmu. Nie lubię tego punktu wyjścia. Jest po prostu beznadziejny.
Ale potem jest już dobrze.
Co do Roberta Elswitta, bardzo sobie cenię jego zdjęcia do "Jutro nie umiera nigdy", wzorowe. Potem już jednak nigdy nie było tak dobrze. Ani "Salt", ani "M:I:4" nie zostały tak błyskotliwie sfotografowane, a zdjęcia do filmów "Spartan" i "Mistrz" Mameta to po prostu schrzanił.
Operatorzy kina akcji to Peter Menzies, Phil Meheux, albo Andrzej Bartkowiak. Oni mają fason!
Dlatego trochę obawiam się, że "Dziedzictwo..." będzie zbyt spokojne, albo wręcz bezstylowe.

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Nie trafia do mnie ta argumentacja. Urban nie sprawdził, bo samochód spadł z mostu do wody i zwyczajnie nie miał na to czasu. Lada chwila zapewne zaroiłoby się tam od policji. Brakiem profesjonalizmu było w jego wykonaniu raczej przeświadczenie o własnej nieomylności. Nie przewidział tego, że w czasie, gdy stracił samochód ze wzroku, Marie i Bourne zamienili się miejscami (bo ten chciał sobie postrzelać). Śmierć Marie nie była katalizatorem do uruchomienia Bourne'a. Nawet gdyby oboje przeżyli zamach, Bourne musiałby wziąć się do roboty, bo skoro znaleziono go teraz, zrobiono by go także później. Rzecz w tym, że jej śmierć nie ma żadnego sensu. Gdyby nie zginęła, mógłby po prostu ją ukryć i dalej fabuła mogłaby się toczyć tak jak się później potoczyła. Ja sam byłem początkowo wkurzony, że zabili mi Franke. Ale to był sygnał do widzów. Bawimy się, ale na naszych warunkach. Nie myśl, że znasz już wszystkie nasze karty.

Nazwiska, które wymieniłeś to faktycznie solidni fachowcy. Meheux, stały współpracownik Martina Campbella, poszczycić się może przede wszystkim zdjęciami do dwóch jego Bondów - Goldeneye i Casino Royale, Menzies popisał się przede wszystkim w "Szklanej Pułapce 3" (słynna jazda taksówką po parku), no a to co zrobił Bartkowiak w pamiętnym "Speedzie" to absolutne mistrzostwo świata. Ale ja wybó Elswita uważam za rozsądny. Ma doświadczenie w kinie sensacyjnym/akcji: "Jutro nie umiera nidgy", "Salt" (jego zdjęcia to jedyne, co podobało mi się w tym filmie:p - no, może jeszcze udział naszego rodaka w hollywoodzkim blockbusterze;), czy "Miasto Złodziei". I mała uwaga - Elswit nie robił zdjęć do "Spartana".
Swoją drogą, skoro boisz się o Elswita, to o palpitację serca musi Cię przyprawiać fakt, że zdjęcia do "Skyfall" popełnił Roger Deakins, człowiek z zupełnie innej bajki...

ocenił(a) film na 8
tomactro

O Rogera Deakinsa akurat w ogóle się nie boję (nie wiem skąd te powszechne lęki), on przecież sfotografował porywające strzelaniny, gonitwy i pościgi samochodowe w "To nie jest kraj dla starych ludzi".
Czego tu się bać?

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Ja się nie boję. Ale żeby te strzelaniny, gonitwy i pościgi to jakieś dynamiczne były to też bym nie powiedział. Tam Deakins przede wszystkim perfekcyjnie wykreował klimat osaczenia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones