Brawura, hiperszybkie bryki, eksplozje i w ogóle nam nie straszne prawa fizyki np. prawo powszechnego ciążenia, czy siła odśrodkowa. Tak się składa, że akurat czytałem "Krucjatę". Ten film nic wspólnego z nią nie ma, ba, tu w ogóle nie ma fabuły, to tylko kino akcji klasy B, marna podróbka szklanej pułapki. Zrobione to tak, żeby przeciętny widz nie musiał myśleć, chodzi o to, żeby mu tylko ciśnienie skakało. Aż dziwi, że tak znakomici aktorzy zgodzili się zagrać w czymś takim. A Ludlum w grobie się przewraca...