Byłam bardzo rozczarowana po wyjściu z kina. Film niestraszny, nie było ani jednej sceny trzymającej w napięciu - zabójca po prostu dopadał ofiarę i ciachnął nożem. Przez dłuższy czas miałam wrażenie, że nic się tutaj nie dzieje. Krzyk IV to 'odgrzewany kotlet' części pierwszej i drugiej. Aktorzy już nie ci sami, szczególnie Courtney Cox i jej zbotoksowana twarz (a szkoda). Dziwię się, że film trafił do kin. Jedynym plusem filmu była gra Hayden Panettiere, ale to pewnie dlatego, że ta aktorka po prostu wywołuje u mnie pozytywne odczucia.