Bez wątpienia założeniem reżysera było wyśmianie utartych schematów, pojawiających się w co drugim horrorze. Jednak pastisz ma dostarczać przede wszystkim rozrywki! Ma ukazywać widzom tandetę, żenadę, wspomnianą wcześniej schematyczność slasherów. Ma subtelnie kpić z powtarzanych do znudzenia zagrywek reżyserów tego typu filmów. Zabrakło niestety pomysłu, kreatywności, humoru.
Czwarta odsłona Krzyku okazała się miękką papką, tak jakby reżyser nie zdecydował się do końca czy iść w stronę pastiszu czy w stronę typowego straszaka i dostaliśmy horror klasy-C. Sceny typu ta z policjantem z nożem w głowie - beznadziejnie nieudane. Ni to śmieszne, ni to głupie, w zasadzie nie wiadomo w jakim celu to. Pastisz, oczywiście - ale nieprzemyślany do tego stopnia, że film nawet jako pastisz wydaje się straszną tandetą. Niektóre sceny zdecydowanie przerysowane i zamiast śmieszyć zwyczajnie nudzą.
Odradzam wszystkim oglądanie tego, hm, nieudanego eksperymentu. Zostawcie lepiej sobie te 2 dychy i kupcie piwo i paczkę szlug, albo idźcie na mecz... ;)