na Krzyk 4 szedłem z masą mieszanych uczuć.balem się ze seria z która dorastałem zostanie zabita i pogrzebana, a jej produkcja będzie typowym skokiem na kasę...
Ale może od początku,film zaczyna się od fragmentu stab 6, oglądają to bohaterowie stab 7,a to oglądają bohaterowie( raczej epizodyczni) scream 4...a później lecimy trochę sztampowo,jest małomiasteczkowy szeryf, do niego przystawia się jego zastępczyni,jest zona szeryfa która nie może się odnaleźć w tej małomiasteczkowości,jest banda dzieciaków(głownie po to by widz mógł się zastanawiać które z nich zginie pierwsze), no i jest Sidney...a skoro wraca Sidney,wraca tez morderca. Jest strasznie,jest krwawo, jest śmiesznie,czyli tak jak powinno w Krzyku byc:) Przede wszystkim jest tez masa nawiązań do 1 części (scena z chłopakiem na tarasie i odgadywaniem tytułów filmów,a głównie jej zwieńczenie było super)
Można się czepić oczywiście kilku rzeczy: po co wciśnięto na siłę taką ilość postaci? Trevor jest chyba jednym z najbardziej nijakich bohaterów jakich widziałem w życiu, matka Jill nie wnosi do filmu absolutnie nic,zaś agentka Sidney....dawno sie tak nie cieszyłem gdy ktoś w filmie ginie,no i oczywiście dwóch gliniarzy ( fu... Bruce Willis), poza tym scena gdy Jill pozoruje atak mordercy ( i cała sala kinowa w śmiech)
Ale nawet te minusy nie są w stanie przesłonić tego, że film jest po prostu świetny! Kazdy kto czekał na Krzyk nie może czuć się zawiedziony, jest tu wszystko to znaleźć sie powinno,a momentami jest jeszcze więcej. boję się tylko o to że pazerni producenci nie zechcą dokręcać nowych części i nie zrobią z każdej kolejnej części popłuczyn po poprzedniej....
Jeszcze jedno: Don't fu.... with original:)