Przywoite kino awanturniczo-przygodowe przystosowane do wymagań dzisiejszego, masowego widza. W swoim gatunku wypada lepiej niż ostatnia część Mumii czy Indiany Jonesa.
Obsadzie nie można wiele zarzucić Gyllenhaal w roli tytułowej sprawdza się nieźle. Pełne sarkazmu i ironii dialogi z księżniczką Taminą, są mocną stroną filmu, a między bohaterami czuć magnetyzm, co dodaje nieco "pazura" do mdłej i oklepanej historii miłosnej. Ogólnie humoru jest sporo, ale jest on subtelny i odpowiednio dawkowany.
Zdjęcia, szczególnie panoramy zaskakują rozmachem, a dynamiczny montaż jest chyba najbardziej "growym" elementem filmu. Generalnie na plus, tylko walk z bujającą się kamerą i chaotycznym montażem jest zdecydowanie za dużo. Może za stary już na to jestem, ale mam przesyt tego typu zabiegów, jeszcze z wciskanym slow motion. Chociaż pewnie dla wielbicieli kina akcji i widzów młodych będzie to główna atrakcja filmu.
6/10