Nie jestem specjalnym fanem południowych dreszczowców giallo, wszystkich Dariów Argentów, Luciów Fulcich itd. Poprzedni film twórców -"Amer" uważam za męczące nieporozumienie. Właściwie nic, poza intrygującym tytułem i niesamowitym plakatem, nie zwiastowało, żebym miał się na tym filmie dobrze bawić. A jednak.
Z pewnością mamy do czynienia z filmem nietuzinkowym - megaestetyczną, mroczną produkcją, którą bardziej czuje się niż rozumie (albo i nie rozumie). Zatopiona w mroku secesyjna posiadłość, dłoń w skórzanych rękawiczkach oplatająca ciało pięknej kobiety, szelest skóry, odgłos naciąganej liny, pomieszczenia skąpane, niczym w Suspirii, w czerwieni, zieleni i błękicie, hipnotyzująca (tripowa?) muzyka organowa. Wszystko to buduje świetny klimat, który nie odpuszcza aż do końca.
Na minus zaliczyć muszę jednak zbytnie zagmatwanie całej historii. Pewnie brak mi wyrobienia i cierpliwości, ale mimo usilnych chęci, wielu wątków po prostu nie zrozumiałem. I tu moje pytanie do osób bardziej w temacie ogarniętych - czy filmy tego typu są naprawdę upchane symboliką, jak obrazki Alfonsa Muchy kwiatkami, czy to po prostu zabieg mający jeszcze bardziej odrealnić całą historię i nadać jej, ku zaskoczeniu i uciesze widza, znamiona sennego koszmaru? Przyznam, że w scenie w łazience, kiedy kobieta, niczym Alladyn, poprzez pocieranie załatwia sobie trzech ochroniarzy, po prostu wybuchnąłem śmiechem.Dodatkowo miejscami stylizowanie idzie tak daleko, że film zaczyna przypominać reklamę luksusowych perfum albo kawy pozyskiwanej z odchodów pustynnego lisa.
Ogólnie polecam z czystym sumieniem. Dla mnie "Dziwny kolor łez Twojego ciała" to wielki pean na cześć formy i stylu. Bawiłem się nieźle.
Chyba oglądaliśmy w tym samym czasie :)
Oto, co sobie krótko po seansie wynotowałem:
Film-zagadka. Feeryczny, dużo krwi, ostre narzędzia, metaforyka waginalna, mocne akcenty muzyczne i kalejdoskopowa konwencja. Jakieś 15 lat temu siadałem nad "Lost highway" i próbowałem interpretować kadr po kadrze. A dzisiaj jestem za stary na szukanie głębi w głębi oraz symboli wynikających z symboli i poprzestałem na wizualnej przyjemności oglądania.
Powodzenia w rozkminianiu :)
Też się kiedyś przymierzałem do głębszego odczytania "Lost Highway", ale szczaw byłem i poległem. Za to "Dzikość Serca" forever :-)
Pozdrawiam : )
To ja też tak miałem z "Zagubioną autostradą". W tyn filmie do pewnego momentu miałem wrażenie, że kontroluje przebieg jakże zagmatwanej akcji, ale później poległem. Chyba musiałbym ten film z 5 razy oglądnąć, aby wszystko połapać, ale to byłoby stanowczo za dużo. Dużo jest tu porównań do Argento i można się zgodzić z zastrzeżeniem, że u niego historia była zawsze do wyłapania, a tu....