Nie lubię długich filmów w których po 20 miutach wiadomo o co chodzi. Kiedy detektyw poszedł do
księdza i znalazł zwłoki porywacza dzieci i na tym ten wątek się skończył w oczy raziło,że nie bez
powodu to do filmu wrzucono. Oglądając dalej tylko się utwierdzałem w tym,że ta starsza babeczka
jest żoną tego porywacza a chłopiec ktory został porwany 20 lat wczesniej to ten upośledzony
męczony przez ojca porwanej dziewczynki.
Film mógłby być ciekawy gdyby nie odkrycie kart na samym początku filmu