Film z goła poprawny... Jednak jak na 2,5h ciągłego poszukiwania lekko uciążliwy.
Świetna kreacja aktorska ratuje cały film.
Z pewnością nie jest to pozycja która utkwi w pamięci wielu. Bardzo gęsta atmosfera. Zbyt gęsta.
Mnie ten bardzo długi metraż zahipnotyzował. Powolutku, bez pośpiechu, pozwólmy bohaterom pomyśleć, zanim zaczną działać, pozwólmy im się nawet pomodlić... Nie śledzimy poszukiwania, śledzimy zmiany zachodzące w bohaterach. Co prawda atmosfera rzeczywiście jest gęsta od samego początku, co trochę nuży; bardzo mało emocji narasta, są raczej na jednym poziomie. Tu Ci przyznam rację.
A kreacje aktorskie świetne, to prawda. Hugh: przygniatający, Jacob: fascynujący. Wszystkie rodzaje psychicznych traum na jednym ekranie.
Mi chyba utkwi w pamięci na dłużej :)
Może i jest duszno, gęsto i ciężko ... ale jest też śmiesznie ... i to niestety nie wychodzi "Labiryntowi" na dobre :-( Widziałem dzisiaj film na Filmweb Offline i niektóre sceny wywoływały śmiech na sali (zresztą słusznie).
Ogólnie film jest ok, ale gdzieś w połowie zaczyna się robić po prostu naiwnie :-( I gdyby nie świetne kreacje aktorskie i niezłe zdjęcia to zapomniał bym o tym filmie zaraz po seansie, a tak ... zapomnę gdzieś za tydzień.
Akurat zachowania publiczności na Filmweb Offline nie usprawiedliwiłbym absolutnie niczym. Z zażenowaniem przypomniałem sobie szkolne wycieczki do kina.
Publiczność na Filmweb Offline zachowywała się jak gimnazjalne bydło, aż przykro było na to patrzec i tego słuchać. Wielcy krytycy filmowi, którzy swoim intelektem nie przekroczyli progów umysłu 12-latków. Które to sceny były tak śmieszne? Na Kac Wawie tez pewnie ta sama publika zawodziłaby ze śmiechu...
Do gazu z taką publiką.
Już był ataki jeden co do gazu wysyłał... Jak widzisz łatkę przykleić komuś łatwo. Spasuj trochę z tymi opiniami, już wiemy, jakie jest twoje zdanie.
Wiadomo o gustach się nie dyskutuje, ale skoro tak z uwielbieniem zaakcentowałeś fakt zapomnienia o tym filmie po tygodniu, to ja nie odmówię sobie przyjemności zakomunikowania ci, że o twojej opinii nt. tego filmu zapomnę za jakieś 5 minut...chociaż nie, nie byłbym szczery wobec siebie...nastąpi to po minucie.
Hm, ja też zaśmiałam się ze dwa razy. (lekki spojler!) Rozmowa Lokiego ze świrem-kupującym-ubranka była tak rozegrana, że zapominało się na chwilę o całej sprawie i śmiało się z poprowadzonej bardzo leciutko ironii, która wbrew pozorom jest bardzo emocjo-twórcza: przecież za chwilę atmosfera zmienia się diametralnie. Jak dla mnie, to te parę momentów śmiechu było ważną rzeczą w zbudowaniu postaci Lokiego, u którego sprawa wywołuje takie a nie inne emocje, i który trochę nie radzi sobie z własną psychiką już od początku rozwiązywania zagadki. Nie uważam, żeby film na tym stracił: bohater stał się jeszcze bardziej interesujący, a przecież rozbudowana psychika postaci to główny atut filmu. Nie zgadzam się z wami pod tym względem.
Podpisuję się pod tym! Dla mnie atmosfera była świetna, ale to w dużej mierze zawdzięczałbym panu Johanssonowi za ścieżkę dźwiękową, wywołującą gęsią skórkę. W połaczeniu z wybitnym aktorstwem, film bardzo udany.
Dokładnie tak samo oceniamy muzykę, zaś skrajnie różnimy się w ocenie reakcji publiczności.
Trochę przesadzasz z tym wysyłaniem do gazu i głęboką wiarą w słuszność swoich poglądów.
Każdy wierzy w swoje poglądy, poza tym, od tego jest to forum,aby dzielić się swoimi poglądami. Nie widzę w tym filmie na prawde niczego zabawnego, ale może to kwestia, tego, że bardzo lubię takie mroczne thrillery. Wczułem się w ten film, co bardzo rzadko mi się zdarza i czułem się zażenowany tą reakcją, zdania nie zmienię.
A co do muzyki, jeśli Ci się podobała, polecam przesłuchanie kawałków Olafura Arnaldsa, a zarazem obejrzenie serialu "Broadchurch", do którego ten Pan robił muzykę;)
Seriale odrzucam a priori, nie dlatego, że nie wierzę w istnienie wartościowych. Najzwyczajniej czasu brak na oglądanie wszystkiego więc jeśli muszę wybierać, wybieram krótsze formy.
Olafura Arnaldsa nie słyszałem więc spróbuję.
Zgadzam się z opinią prawie w całości.
Zdecydowanie film był od pewnego momentu uciążliwy, pomimo bardzo ciekawie wykreowanych postaci na pierwszym/drugim planie. W zasadzie to ta gra aktorska była warta lepszego filmu (fabularnie).
Każdemu kto pisze o nim szybko wchodzi w nawyk napomykanie o tej "gęstej" atmosferze. Przepraszam, ale moim zdaniem "gęsto" to w tym filmie było przez 20 minut po uprowadzeniu oraz w kilku ostatnich scenach. Nie będę wdawał się w szczegóły, aby nie spoilerować, ale średnią gęstość to ten 2,5h film ma co najwyżej umiarkowaną/przeciętną jak na thriller (i to w najlepszym razie przeciętną).
Aktorzy mnie nie zawiedli, zrobiła to sama opowieść. Brakuje tutaj prawdziwej zagadki, a kiedy już jakaś się pojawia, to jej rozwiązanie wpychane jest do oczu uważnego widza w zasadzie dość nachalnie (medalik? kłamstwo na parkingu?). Po filmie czułem się trochę oszukany przez to.....w pewnym sensie.
Nie jest to film, na który poszedłbym drugi raz, pomimo wielu zachwytów, które przeczytałem.
Dobrze napisane. Brakowało mi właśnie tego słowa w tym co napisałem - "oszukany" i może jeszcze zawiedziony. Bo po dobrym wstępie, poprawnym rozwinięciu akcji , nagle uświadamiasz sobie że w tym filmie nie ma drugiego dnia i cała historia jest pospolitą opowiastką z "twistem" , do którego widz jest przygotowany od połowy filmu. Najgorsze jest to, że autorzy "Labiryntu" tak "łopatologicznie" podsuwają widzowi pod nos poszlaki , że w pewnym momencie zaczyna się to robić irytujące ;-/
film ładnie nakręcony.
aczkolwiek po pierwszej scenie - rozmowie w domu - ze sprawcą zbrodni od razu domyśliłem się, co tu śmierdzi i kto za co faktycznie odpowiada.
niestety rozwiązanie zagadki jest banalne do odgadnięcia od razu jak mignie na ekranie, czyli w pierwszej połowie filmu...
więc niestety 5/10 za zbyt oczywistą intrygę, co w dramacie kryminalnym jest porażką. gdyby nie ładne prowadzenie akcji i klimat, za takie spieprzenie fabuły było by 2/10