Długo przyszło mi czekać w tym roku na film, który przykułby tak mocno moją uwagę, a przede
wszystkim zaskoczył by mnie pozytywnie jak ''Labirynt''. I nie to, że nie ma w tym roku w kinie
pozycji godnych poświęcenia swojego czasu, ale w kategorii thriller, jest to zdecydowanie
najlepsza produkcja 2013 r.
Wbrew pozorom film Kanadyjczyka Villeneuve nie jest kolejnym o seryjnym mordercy,
porywaczu czy terroryście. Jego obraz to coś więcej niż tylko szukanie przestępcy. To przede
wszystkim błądzenie wokół tajemnicy oraz bicie się z własną tożsamością.
Gdy ojciec jednej z porwanych dziewczynek przestaje wierzyć w organy ścigania i bierze sprawy
w swoje ręce, wszystko nabiera zupełnie innego brzmienia. Na szczęście nie staje się on
następnym obłąkanym rodzicem szukającym zemsty. On szuka dziecka, a trzyma go przy tym
potężna wiara. Nawet w momencie bezradności nie odrzuca od siebie Boga. Keller wie, że
czyny których się dopuszcza są złe, ale wierzy, że Stwórca jest w stanie wybaczyć mu to w imię
idei, w imię walki, w imię zaparcia i uporu. Bo nie stracił nadziei. Na pewno nie w imię zasad.
On nie chce nikogo skrzywdzić. On chce się tylko dowiedzieć.
Staje się tym samym jakoby fundamentem fabuły i jakby nie patrzył, pewnego rodzaju wzorem.
Możemy się z nim nie zgadzać, ale powinniśmy go zrozumieć.
Już od samego początku, gdy pierwsze sceny odkrywają film i wszystko zaczyna się nietypowo
od modlitwy, kroczymy przez krainę w której dla jednych Bóg jest kimś ważnym w życiu, a dla
innych staje się wrogiem, bo czują się przez niego oszukani. I tak przez ponad dwie i pół
godziny zapętleń, powiązań, domysłów, bezradności zarówno ze strony ojca jak i policjanta,
uczestniczymy w poszukiwaniach. Jest to bardzo emocjonalne doświadczenie.
Portrety psychologiczne dwóch najistotniejszych postaci w filmie, są wystarczająco dobrze
nakreślone, a one same ulepione są z prawdziwej krwi i kości. Chociaż nie są wrogami dla
siebie, wydawać się może jakby ''Labirynt'' toczył się pod ich dyktando, jakby rozgrywka kręciła
się wokół Kellera Dovera i Loki'ego.
Ten pierwszy, facet mocno stąpający po ziemi, przyszykowany na najgorsze z możliwych
zdarzeń, staje się bezradny wobec sytuacji, której stał się więźniem. To pewnego rodzaju
paradoks dający do myślenia. Bo na co człowiek tak prawdę mówiąc może być przygotowany?
Drugi z panów, detektyw, posuwa się powoli, ale systematycznie do przodu. Próbuje zrozumieć
stan rzeczy, jego opanowanie i takt (poza jedną sceną raczej?) pomagają mu w kontynuowaniu
sprawy. Jest spokojny, ale kiedy trzeba potrafi być też drapieżny.
Obaj aktorzy, Hugh Jackman i Jake Gyllenhaal, mogą się podobać ze swojej gry. Obaj również
stworzyli jedne z najlepszych ról w swoich karierach. Keller i Loki są bardzo charakterystyczni i
mogą śmiało zapaść w pamięci widza na długie lata. Dziś o takie postaci cholernie trudno.
Wspomniana religijność Dovera i jego twierdzenie, że ''modli się o to co najlepsze, a
przygotowuje na najgorsze'', to diametralnie odmienne obcowanie z Bogiem niż to którym
kierują się porywacze. Ich mottem jest '' toczymy wojnę z Bogiem porywając dzieci, aby tacy jak
wy tracili wiarę i stawali się potworami''. Brzmi to dosyć pretensjonalnie, ale niestety
pretensjonalność ta ma realne odbicie w rzeczywistości.
''Labirynt'', rasowy i duszny thriller, jednak nie samą treścią i dobrym aktorstwem żyje. Otoka w
którą został przyodziany to połowa sukcesu. Gęsta, mroczny atmosfera, stworzona przy pomocy
mrukliwej, klimatycznej muzyki, kiedy trzeba bardzo dramatycznej (scena z jadą do szpitala
Loki'ego), długie, ale jakże ważne sekwencje, gdzie każda ma związek ze sprawą, jest istotna
w tej niecodziennej układance, montaż scen na wysokim poziomie, nie ma tu żadnych
przeciągnięć, przygnębiające kolory podkreślające strach i beznadzieję w której tkwią
mieszkańcy z powodów porwań, i jeszcze kilka drobnych smaczków. Czegóż chcieć więcej?
W końcu znalazł się thriller na miarę kultowego ''Siedem'' czy ''Milczenia owiec''. Oczywiście nie
porównuję ich ze sobą, ale kto wie, może i o ''Labiryncie'' będzie się kiedyś tak właśnie mówiło.
Jeszcze raz. Film Villeneuve jest bez wątpienia ''napięciowcem'' roku w swoim gatunku, a duet
Jackman - Gyllenhaal ma szansę przynajmniej na nominację do Oscara. Ja stawiałbym na
większą emocjonalność tego pierwszego z aktorów.
Ocena ''Labiryntu'' to solidne 8/10.
3 razy tak. :) To prawda że kiedyś film ten będzie traktowany jak teraz Siedem czy Milczenie Owiec. Możliwe że nie na tyle co poprzednie filmy ale to obraz do którego spokojnie można wrócić. Mi bardzo spodobała się postać grana przez Hackmana.
Osobiście wolę o tym filmie zapomnieć jak najszybciej.Strasznie mnie umęczył,fakt dobrze zagrany,klimat jakiś też był ale fabuła?
Spoiler!
Staruszka wariatka(i jej krucjata)+dwóch czubków,wcześniej jeszcze jej mąż,który ginie z ręki księdza,który sam postanawia wymierzyć sprawiedliwość,panowie to wszystko jest straaasznie naciągane ja tego nie kupuję!
Rzeczywistość bywa jeszcze dziwniejsza lub durniejsza. Byłem na nim w kinie i nie żałowałem seansu.
W 100% zgadzam się z Twoją wypowiedzią :) Dawno nie oglądałam tak emocjonującego filmu. Szczerze mówiąc w pewnym momencie zaczęło mnie aż ściskać od napięcia... ale właśnie o to chodzi! Im większe napięcie, im więcej tajemnic oraz wątków psychologicznych tym lepszy thriller. Tak samo jak Ty, uważam że istnieje spora szansa na nagrodę akademii dla obu panów, albo chociaż dla Jackmana. Jest fantastycznym aktorem i uważam, że dał tutaj większy popis niż np w "Nędznikach"( mimo, że też rewelacyjna rola). Trzymam za niego kciuki :)
Pozdrawiam :))
Recenzja ciekawa, mimo to pozostanę jedak przy swoim zdaniu :) Co do "Seven" i " Milczenia owiec " to chyba się troszkę zapędziłeś porównując do nich "Prisoners". Co do wypowiedzi kamki, to chyba mało filmów oglądasz, skoro ten tak Cię poruszył emocjonalnie. Wiadomo, każdego rusza co innego, ale choć to naprawdę solidny thriller to jestem prawie że pewny , ze nie wyryje się złotymi zgłoskami w historii kinematografi :)
A dorabianie do tego filmu jakichś ideologii ( symbolika masońskia, iluminaci itd.) jak to robi m.in. kolega Ori1978, który rozkłada go na czynniki pierwsze analizując chyba każdy kwadrans filmu, to już są wierutne bzdury. Nie szukajmy sensacji tam gdzie jej nie ma, a że w filmie występują symbole masońskie itp. o niczym nie świiadczy bo całe Hollywood jest nimi przesiąknięte ; taki mały offtop, czekam na kolejne recki deejay :)
Gdy do kin wchodziły ''Se7en'' oraz ''Milczenie owiec'', też nikt nie był przekonany, że za lat ''enty'' filmy te staną się kultowymi w swoim gatunku. Nigdy nic nie wiadomo jak to będzie z ''Labiryntem''. Każdy z wyżej wymienionych ma za wspólny mianownik, to iż jest thrillerem. Każdy sam w sobie jest inny. Błędów czy też rzeczy naciąganych, przegiętych (itp), można doszukać się w każdym z nich zapewne.
Ja nie popadłem w jakiś nieziemski zachwyt. Dla mnie tylko, ten film wyróżnia się na tle dziesiątek innych, oglądałem go z zaciekawieniem, nie zwracając w ogóle uwagi na jego długość. No, ale czy możemy być czegokolwiek pewni poza jednym? :)