tu moja ocena(często podobna) z anetką się rozmija. Może z tęsknoty za Indianą, ale film mi sie bardzo podobał. Z żalem i z współczuciem czytam co saladyn "wytropił" w tej bajce.Bo zgadzam się że to bajka - ale jaka piękna. Kobieta jest dobrana bezbłędnie - pani Jolie jest jedną z moich ulubionych( i to wcale nie za biust) aktorek i sprawdziła się w pełni.Świetnie wysportowana, pełna kobiecości ale i drapieżna - super. Acha - należy się wyjaśnienie - nie grałem nigdy w TR(Anetka teraz mów i Nooo taaak...) i znam Larę jedynie jako zjawisko medialne. Ale nic to - fajna wciągająca intryga, a co najwaąniejsze bardzo ludzkie postacie. Bałem się kolejnego Batmana lub Bonda (których w "swoich" filmach uwielbiam) - tym razem w szortach, czyli niezwyciężonej i przygotowanej zarówno w gadżety jak i w pomysły Lary. A tu nie - pani Croft popełnia błędy, ma słabości i czasem kończą się jej zabawki (tu magazynki) i po prostu ucieka ile wlezie.Poza tym trzeba wyzwolić sie z "podglądania" filmu dla samego podglądania - w "Krzyżakach" przylapano jednego rycerza z zegarkiem - i co? świat się zawalił? dlatego jakaś tam wpadka z adidasami nie jest dla mnie argumentem. Nie o takie "oglądanie "filmu mi chodzi. Ja chcę się rozerwać, zabawić - nie chcę się bać ani płakać, chcę mieć rozrywkę.
Nie bronię filmu - widzowie go obronią"butami"- chcę tylko abyście chodzili na filmy, bo lubicie a nie aby upolować wpadkę operatora. Czekam z utęsknieniem na drugą część - a nawet na prequel o przygodach tatusia Lary Croft.
czuję powinność odpowiedzieć - suez, przeczytaj :)
Rzeczywiście, sam przeczytałem, co napisałem w "trochę to było" i to wygląda na robotę prymitywną, lecz tak nie jest, zapewniam; wyjaśnię wszystko dalej. Ja takie rzeczy po prostu widzę wszędzie naturalnie - mam jakiś talent, nie wiem, nawet nie próbuję tego wytłumaczyć...
1. Nie podglądam filmu dla podglądania, robię dokładnie odwrotnie, wyłączam się, plan ziemski dla mnie nie istnieje i mnie samego też nie ma kiedy jestem w kinie...the perfect drug as people often name it; tyle że po scenach z robotem Bryce'a i prysznicem miałem ogromną ochotę wyjść ze śmiechem, sprowadziło mnie to na Ziemię z dużej wysokości...ale zostałem i jakoś te adidasy wpadły mi w oko ;) 2. nie używam tego jako argumentu - widmoo rzucił hasło, ja odpowiedziałem, bo takie rzeczy widzę i już; 3. a najczęściej takie rzeczy widzę, kiedy film jest do niczego, po prostu się zwraca na takie rzeczy uwagę...a może to tylko ja tak umiem...nie wiem, suez, naprawdę...
I wiesz, ja ten film miażdżę jak się da, bo - jak napisałem w mini-recenzji wcześniej - też uważam, że "Angelina Croft" to jest cud świata, ale w takim filmie zmarnowany (a propos scharakteryzowania postaci też dorzuciłem swoje "trzy grosze" - jakoś tak się chyba mówi...). Obłędnie się zawiodłem i jeszcze im tego darować nie mogę.
To jest - jak 99% aspektów rozrywki - rzecz gustu. Ja z kolei czytam Twoje zdanie - "fajna, wciągająca intryga, a co najważniejsze, bardzo ludzkie postacie" i się zastanawiam, czy ja widziałem ten sam film.
Ale następnym razem aż tak czepiać się chyba nie będę. Przeczytaj sobie "chciałbym cofnąć czas...", bo tam wszystko jest - wytłumaczenie rozgoryczenia ;) - i możemy polemizować.
I jeżeli to jest "bardzo dobre kino przygodowe", to ja nie chcę wiedzieć jakie jest "przyzwoite", a oglądając "średnie" pewnie dostałbym zawału.