Pamiętam jak pierwszy raz go obejrzałem i chyba cały dzień o nim myślałem. Zachwicił mnie Nesson, przeraził Finnes, oczarował Kingsley, zaskoczył Spielberg. W gruncie rzeczy to jest kameralny film ( oprócz udziału gwiazd ), a jak wiadomo Steven takich filmów nie robi. No i zaczarował mnie ten film, ale nie chce do niego wrócić. Owszem trwa 3 godziny co może męczyć, ale w końcu teraz jest dużo czasu na oglądanie filmó ( święta ). Jedynie czasami sobie obejrze tworzenie listy. Świetna scena. Co dziwne nie przeszkadza mi typowy u Spielberga happy end. Atmosfera tego filmu jest przytłaczająća. Najlepszy film Spielberga