Film nakręcono przy współudziale Polaków i nikt nie zwrócił uwagi reżyserowi na to "niedopatrzenie" - esesmanki mówiące płynną, czystą polszczyzną. Tzn. Polacy służyli w SS?
Aha, to znaczy że np. ja jestem Anglikiem? Bo mówię po angielsku płynnie i prawie bez akcentu, nie chwaląc się. Poza tym ile tej "płynnej, czystej polszczyzny" tam było? Pięć słów?
Chyba nie zrozumiałeś o co mi chodzi? Jeżeli w filmie zadbano o to, żeby aktorzy z planu "B" posługiwali się przynależnymi językami (Niemcy po niemiecku, polscy Żydzi po polsku), to esesmanka mówiąca po polsku jest ewidentnym błędem lub celowym przeoczeniem.
Wcale niekoniecznie. Skoro mówiła do polskojęzycznych postaci, to co w tym dziwnego że po polsku? Poza tym, jak pisałem, było to tylko kilka słów, każdy tępak mógłby sie tyle nauczyć.
Cóż. No to pozostaje się cieszyć, że esesmami nie mówili po hebrajsku, bo byłby to ostatni film Spielberga.
Poza tym Polański w "Pianiście" pokazał Żydów współpracujących z Niemcami w getcie warszawskim i jakoś zrobił kolejny film.
Raczej po hebrajsku, bo jidisz widzowie wzięliby za niemiecki i zgrzytu by nie było. A Polański pokazał współpracujących. A co innego "dziadek współpracujący", co innego "dziadek w wehrmachcie". Dlatego nikogo to nie ruszyło.
Hebrajski był jeszcze wtedy "ledwie żywym" językiem, małó w sumie używanym. (Zresztą nawet dziś posługuje się nim mniej więcej tylko co drugi Żyd) To by był dopiero zgrzyt... historyczny.
Co do "dziadka współpracującego" - naprawdę myślisz, że ma dla ludzisków aż takie znaczenie to że ktoś "tylko" współpracuje? I nieprawda, że " nikogo nie ruszyło". Dla oszołomów wystarczą rzeczy dużo mniejszego kalibru.
Co do "dziadka", mniejsza o to, co myślę. Ludzie mają w nosie czy dziadek był np. TW, ale dziadek w mundurze i w ciemnych okularach już wywołuje emocje.