Naprawdę wyjątkowo głupi i żałosny film. po pierwsze nic się w nim nie dzieje, po drugie Amanda nie zagrała tam przekonująco jak potrafi, bo w końcu nie jest najgorszą aktorką, ale po tym filmie się do niej zraziłam, po trzecie - beznadziejna fabuła. Wiem, ze do kina nie chodzi się po to, aby zobaczyć szarą codzienność, ale bez przesady! List sprzed kilkudziesięciu lat nagle zostaje odnaleziony wraz z kobietą, która go wysłała? Podróż przedślubna, którą para spędza oddzielnie? Było też kilka innych absurdów, ale nie mam ochoty pisać. To jakieś nieporozumienie.
" Było też kilka innych absurdów, ale nie mam ochoty pisać. " ?!
Żałosny film ? Właśnie własną wypowiedzią pokazujesz jak ' żałosne ' jest twoje myślenie . Film jest lekki , letni i pięknie ukazuje krajobrazy i włoską kulturę . Jeśli nie kręcisz się w tego typu klimatach , trudno . Ten film jest najwyraźniej dla ciebie zbyt ambitny , bo nie ukazujesz sobą zbyt rozwiniętej wyobraźni .
myślę, że niekoniecznie właśnie to chciała 'crazyaboutyou' przekazać.
ale nie wtrącam się ;]
film - średni. nie zaimponował mi, lecz polecam go na ciepłe letnie popołudnie do ciepłego jabłecznika podawanego z gałką lodów. gdy oglądałam drugi raz wraz z przyjaciółkami prawie zasnęłam... ale może ze względu na dzień, a nie na film. choć trzy razy w kinie byłam na incepcji i nie pozwoliłam sobie zasnąć...
nie dla mnie.
pozdrawiam,
Autorka. :D
"Film jest lekki" zamieniłabym na "Film jest płytki". Jeżeli się nie kręci w tego typu klimatach, to wcale nie oznacza, że jest dla niej zbyt ambitny. Ja również się wynudziłam, film raczej był na poziomie Disneyowskich produkcji ostatnich lat, żenująco przewidywalny, nienaturalnych zbiegów okoliczności było tyle, że rzygać się chciało, a scena, kiedy Charlie wyznaje, że Patricia to jego KUZYNKA dobiła mnie wewnętrznie, bo aż przypomniały mi się wszystkie listy do Bravo krążące po internecie. "Ambitny" to ostatnie określenie jakie przychodzi mi na myśl po obejrzeniu tej produkcji.
Zgadzam się w zupełności i jeszcze dodam, że co najbardziej mnie raziło w tym filmie to Charlie. Gra na poziomie polskiej telenoweli, wygląd niczym mało przystojny ken, który dodatkowo robił z siebie idiote. Do tego najmniej prawdziwa i wiarygodna byla dla mnie, nie tyle historia, co rzekome uczucie miedzy Sophie i w/w. Amanda chyba wręcz nie potrafiła wykrzesać z siebie trochę prawdziwości, bo w większości momentów widziałam tylko, że patrzy na niego właśnie jak na idiotę. Nie wiem kto im uwierzył, ale ja nie dałam rady, choć bardzo się starałam. W ogóle przez cały film czekałam, aż Charlie stanie się naprawdę atrakcyjnym osobowościowo facetem. Nic z tego. No a zakończenie pod balkonem i motyw z kuzynką, był po prostu wisienką na torcie beznadziejności tego filmu. Plus za scenerię, trillion minusów za głównego aktora. Szkoda, można było z tego zrobić naprawdę coś ciekawego.
Podchodziłam do niego z 5 razy, bo myślałam, że w końcu się rozkręci. Niestety, zawiodłam się. Bardzo oklepany scenariusz. Chyba mam wypaczone poczucie humoru, ale ta komedia była dołująca. Zamiast jabłecznika na talerzu polecam taki z procentami, na lepsze "strawienie" filmu.
Gdybym już miała wymieniać absurdy i wyolbrzymienia, nie zaliczyłabym do nich sprawy ze spędzaną osobno podróżą przedślubną, bo to jest akurat smutne, a nie absurdalne i dużo mówi o współczesnych ludziach. Odnalezienie listu też jest całkiem prawdopodobne. Cała reszta już nie.
SPOILER
Na przykład przypadkowe natknięcie się na ukochanego sprzed lat i to w momencie, gdy się już chciało rzucić wszystko w diabły i wracać do domu. Romantyczna bzdura. No i jeszcze to, że Romeo owdowiał i Julia również. I to, że dwoje ludzi, którzy poznali się, mając po piętnaście lat, ma wciąż tak wiele wspólnego pięćdziesiąt lat później. Nie wierzę w wieczystą miłość niestety... I tak dalej, i tak dalej. Tylko, że nie o to chodzi, bo jakkolwiek nieprawdopodobny by nie był ten film, oglądało się go bardzo przyjemnie. Pozostaje tylko żałować, iż rzeczywistość nie jest taka piękna, pełna białych koni, winnic i balkonów, porośniętych bluszczem... Cóż, to chyba film dla na romantycznych naiwniaków, których wszystko wzrusza :) A poza tematem, Vanessa Redgrave wynagradza wszystkie wady "Listów do Julii". Zaczynam lubić tę aktorkę.
Skoro niektórzy z was uważają że tego typu filmy są denne i nudne to PO CO JE OGLĄDACIE? Oglądajcie swoje ulubione i nie psójcie filmu tym którym się podoba. Zastanówcie się dwa razy zanim tak napiszecie na forum filmu którego nie lubicie .
Oglądamy te filmy po to, żeby je krytykować, żeby ta krytyka do kogoś dotarła i aby takie gnioty przestały powstawać ;). "Ten film jest najwyraźniej dla ciebie zbyt ambitny" - rozwalający tekst. Po każdym seansie takiego filmu zastanawiam się po co on powstał i jedyne co mi przychodzi do głowy to poziom publiki, ale mniejsza z tym. Szczegółowa analiza jest równie celowa jak dyskusja o talencie aktorskim Paris Hilton.
Pozdrawiam wszystkich myślących ludzi, którzy w filmach szukają czegoś więcej niż końcowego pocałunku bohaterów ;).
zgadzam, tak żenujaco filmu dawno nie widziałem, a najbardziej utkwila mi scena kiedy wita się z wszystkimi "juliami" i jednej nie podaje dloni, nie wiem co to mialo być...
powiem tak, osoby, które tu bardzo negatywnie wypowiadają się o filmie i jego naiwności, nie znają życia... film dotyka właśnie prostych praw rządzących tym światem... po pierwsze przeznaczenie albo jak kto woli "przypadek" (tak tak, poszedłeś/poszłaś do szkoły i tam spotkałaś najlepszego przyjaciela, na tej samej zasadzie spadł kamień i Sophia znalazła list), po drugie ślepota i głuchota na intuicję - gdyby nasi bohaterowie zaczęli od pojechania do winnicy z ulubionym winem Claire znaleźliby Lorenzo od razu (bardzo często człowiek porusza się z dala od spraw, którego są jego, które dają mu radość), po trzecie małe nieporozumienia mogą zmienić całe życie, jeśli w porę się nie opamiętamy, tu przykład Patrici, to nie jest naiwne i głupie, głupia to była reakcja Sophi, która od razu powinna wybadać czy to ta Patricia (bardzo często ludzie tak robią, wydaje im się, że pewne sprawy to oczywiste fakty)... po czwarte, bardzo często jest tak, że kiedy rezygnujemy albo decydujemy się na coś innego, pojawia się to co pierwotnie chcieliśmy, Sophia powiedziała takie slowa, że nie można wiecznie szukać, kiedyś trzeba przestać, tak, ale sprytnie to twórcy filmu wkomponowali w przesłanie tego filmu... czy przestać bo rezygnujemy czy przestać bo znaleźliśmy.... na koniec jeszcze raz, film pokazuje proste siły rządzące naszym życiem i naszą miłością!!!!
Film dla ślepo wierzących w miłość. Ogólnie to straaasznie przewidywalny. Oceniłam na 4.
Obejrzałam dla Gaela Garcii Bernala (miałam nadzieję, że ten świetny aktor będzie świadczył o jakimś poziomie filmu) i dla włoskich widoków.
"Listy do Julii" to nie film letni, raczej płytki i przewidywalny. No i stereotypowy. Sporo jest "ciepłych", babskich romansideł, które po obejrzeniu nie zostawiają niesmaku... Ten zostawia, niestety.
Ja sie raczej z wami wszystkimi zgadzam: że film, przewidywalny, trochę naiwny, średnia gra aktorow........Ale wcale mi to nie przeszkodzilo zryczec sie jak bobr na koniec filmu i milo spedzic wieczor (a raczej zarwac noc). hehe. fenomen?? Moze wlasnie tego mi bylo trzeba, prostej historii, slodkiego love story:).
Nie dla wszystkich jest ten film...a moze raczej nie na kazdy dzien. Pierwsze pol godziny naprawde mnie irytowalo; zwlaszcza Sophie byla dretwa, bo Charlie nawet mi sie podobal. Ale pozniej jakos sie wciagnelam.
A co do zbiegow okolicznosci takich niemozliwych wg was to chyba nie znacie zycia. Zycie cale jest uslane nieprawdopodobnymi zbiegami okolicznosci, a poza tym czytalam ze ten sceriusz powstal na faktach autentycznych. W Weronie rzeczywiscie sa babki odpisujace na listy do Julii i znalazly list sprzed ilus tam i postanowily odpisac mimo uplywu czasu. Juz nie pamietam jak sie ta ich historie skonczyla, ale pamietam wywiad z jedna z "Julii" i bylo to nieprawdopodobne ale prawdziwe :) Wiec troche wiary ze zycie potrafi jednak pisac TAKIE scenariusze.......
Ja tam potrafię się wzruszyć na wszystkim, ruszają mnie tanie chwyty typu "łzawa muzyka" itd ;)
Nie podważam prawdopodobieństwa samej historii, tylko nie podoba mi się sposób przekazania :P W kwestii mało prawdopodobnych zbiegów okoliczności zdecydowanie bardziej wolę np. Igraszki losu :) Po prostu całość jest lepiej opowiedziana.
Na pewno. Bo ta historia naprawde czasem sie nie klei - i ja to wiem! no ale, tak jak mowie, trafilo w moj czuly, babski, romantyczny punkt i gdzies tam mimo wszystko dobrze sie bawilam na tym filmie :)) Choc sie troche tego wstycdze....hehe