Amerykańskie spojrzenie na Włochy przeraża. Kolorowy kraj skąpany w słońcu, gdzie pośród winnic i ciasnej zabudowy można odnaleźć true love i true destiny by w końcu odetchnąć piersią gdy zaczyna się nasze true life.
Amanda Seyfried (cienię jej aktorstwo) tu wypadła banalnie. Jak młody cielak człapie za "przygodą", czując siłę pisarskich mocy i zew dobrej historii. Miło się na nią patrzy, czasem rozczula jak młody szczeniak. To wszystko.
Egan - kiepski. Kilka spojrzeń w lusterko, dobry akcent, tyle zapamiętałam. Nie wniósł żadnej szczerej emocji w historyjkę.
Redgrave - Nostalgiczna. Wspaniała.
Bernal - ta ekstaza na widok spleśniałego sera, emejzing. Jako zwariowany pasjonat makaronu i "fałszywy" Włoch - nawet całkiem nieźle. Choć mnie drażnił.
Otoczka: cukier puder z lukrem i polane to wszystko karmelem. Nie napiszę, że historia banalna - bo miłość najczęściej taka jest, nie ma tu patosu i histerycznych, rozdygotanych emocji na krawędzi wstrząsu anafilaktycznego dla widza (choć nie pogardziłabym ;) :) ), ale emocje w tym filmie i gra aktorska głównych bohaterów totalnie zniszczyła wszelki urok. Lubię komedie romantyczne, ale ta mieszanka stała się niestrawna i ostrzegam można mieć wzdęcia.
Podpisuję się pod Twoim spojrzeniem na film. Lubię komedie romantyczne, ale taka dawka lukru może jedynie zaszkodzić, powiem więcej - może wywołać lekką niestrawność.
Film dobry w pewnym wieku, który określiłabym jako "cielęcy" :)
Również zgadzam się z Twoją wypowiedzą,dodałabym nawet,że całe przesłodzenie doprowadza do senności.Tak więc film dobry jako wieczorynka