No nie powiem - inspirowany "Love Actually", ale na pewno nie nazwałbym go bezczelną zrzynką. Tym razem naprawdę pozytywne zaskoczenie. Film autentycznie JEST DOBRY. Jeden z niewielu przykładów na to, że "nasi" niekoniecznie muszą zepsuć oryginalny pomysł. Nawet wątki mam wrażenie, że bardziej się zazębiały, niż w angielskiej wersji. Przy czym tylko jeden był naprawdę podobny. Aktorstwo świetnie - najbardziej podobały mi się wątki z Adamczykiem i Malajkatem. Za to Karolak, to mam wrażenie, że po 39 i pół gra już jedną i tą samą postać - z tymi samymi tekstami, z taką samą manierą.
Niestety po logo "mocodawców" prorokuję, że od grudnia przyszłego roku począwszy, będą nam to puszczać do obrzydzenia. Podobny los spotkał "Nigdy w życiu".
- Ja nie jestem żonaty!
- Nie? To lekko masz!
Film barrrdzo pozytywnie mnie zaskoczył. Wiele się po nim nie spodziewałam (wiadomo jakie są nasze rodzime komedie), ale akurat ta produkcja jest chyba jedną z najlepszych tego typu. Śmieszna, pouczająca w jakimś stopniu i wzruszająca. Na pewno obejrzę ją z przyjemnością jeszcze raz. :)