nie mozna oczekiwac, zeby taka ksiazka jak "Lolita" zostala sfilmowana wiernie- za duzo tam jezykowych subtelnosci, by dalo sie to przeniesc na film; film po prostu posluguje sie innym jezykiem....

a Mason poraza! dlaczego Lolita niedobrana? za stara? aktorka powinna miec 12 lat- jak w ksiazce? ok, zartowalem....

Cóż... dużo zmian w fabule jest typowe dla ekranizacji Stalney'a Kubricka, więc można było się spodziewać znacznej modyfikacji historii... Słyszałem też opinię, że wiele różnic wynika z braku narracji pierwszoosobowej, nie znamy myśli Humberta, zatem patrzymy na wszystko z obiektywnego punktu widzenia.

Sam równiż obejrzałem Lolitę Kubricka zaraz po przeczytaniu książki, jednak wcale się nie zawiodłem. Nie sposób zmieścić wszystkie wątki w filmie rozsądnej długości. Zmiany wprowadzone przez Kubricka stworzyły świetną i spójną opowieść, która owszem, bazuje na powieści Nabokova, ale jednocześnie jest całkiem odrębnym tworem. Odebrałem go jako studium podatności zaślepionego miłością osobnika na manipulację. Tak nawiasem mówiąc to mistrzowsko wykonaną przez Clare'a Quilty'ego :)

Owszem, przyznam że zabrakło dreszczyku emocji towarzyszącego sięganiu po zakazany owoc oraz krytycznych dywagacji Hummberta nad otaczającym światem, jednak nie umniejszałbym przez to wielkości filmu. Jak wspomniałem nie sposób zmieścić wszystko w 150min filmu, a poza tym Kibrick wyraźnie skupił się na nieco innych aspektach historii.

Generalnie, przychylam się do polecenia uprzedniego seansu filmu Kubricka przed przystąpieniem do czytania dzieła Nabokova, jednak w żadnym razie nie uważam, że film jest słaby w porównaniu do książki - jest inny.