Jak przystało na Denzela Washingtona film jest przesiąknięty religijnym bajdurzeniem. Ten naprawdę mocno, chyba jak żaden inny w jego dorobku. Nawet Book of Eli (o Biblii) nie był tak nachalnie religijny. Ciągle mowa o bogu, sprawstwie bożym, panie świata, Jezusie, zdarzają się modliwy, katastrofa oczywiście koło kościoła, pojawiają się krzyże to tam, to siam, nadużywanie słowa soul (dusza) odnośnie określenia osoby.
Tak, jestem ateistą i zauważam takie "odchyły". Jak ktoś jest osobą religijną, to być może nawet nie zauważy. Albo zauważy, ale machnie na to ręką. Ale fakt, faktem film ten cechuje się znacznym odchyłem w religijności w porównaniu do innych "normalnych" filmów typowych dla Hollywood. Zresztą typowych dla laickiego świata. Nawet dla Polski.
To pochwal się własną wiedza na ten temat "ośmiokątny ekologu". Dalsza dyskusja nie ma sensu, bo... nawet jej nie podjąłeś.
Podałem Tobie przyczynę dla której kościół nigdy nie będzie mógł zaakceptować metody zapłodnienia in vitro.
Nie wiem, czy czytałeś powyższą wymianę zdań z uwagą. Jeśli nie, mogłeś nie zauważyć sarkazmu płynącego z moich słów, który wcale nie wynikał z jakiejkolwiek niewiedzy - stąd moje niezrozumienie, dlaczego ta uwaga została skierowana akurat do mnie :)
Radzę jednak dowiedzieć się co jest przyczyną sprzeciwu Kościoła wobec in vitro, bo piszesz bzdury. Każde dziecko, nawet katolickie, wie skąd się biorą dzieci. Sprzeciw dotyczy likwidowania zapasowych zapłodnionych komórek, które są potem wyrzucane. To jest różnica. Słyszał pan coś na ten temat, czy też wyłapuje tylko to co pasuje do tezy?
Jeśli jesteś ateistą, ta sprawa nie powinna zajmować twojej uwagi. Skoro wiara jest ci obojętna, powinieneś być też obojętny na jej przejawy w otaczającym cię świecie. Człowiek prawdziwie niewierzący patrzy na krzyż obojętnie - ani on go ziąbi, ani parzy. Ciebie widać parzy. A skoro ta kwestia cię drażni, to chyba nie jesteś do końca niewierzący. Czyżby odzywały się głęboko skrywane w podświadomości wyrzuty sumienia?
Czyli ateista powinien byc obojetny kiedy kosciol chce decydowac o tym jak powinno funkcjonowac panstwo ... powinien byc obojetny kiedy kosciol nachodzi go we wlasnym domu ... powinien byc obojetny kiedy kazda telewizja pokazuje tylko to czy jakis stary dziad znudzil sie praca w watykanie i powinien byc obojetny kiedy wiodk z okna ma mu zaslonic nowo powstaly krzyz badz wizerujek Jana Pawla II o wymiarach 13 czy 15m ??
Chcialbym zobaczyc obojetnosc osob wierzacych kiedy ateisci postanowiliby usunac to wszystko z zycia publicznego :)
A czy partie, związki, harcerze, obywatele, media są obojętne jak funkcjonuje państwo?
Tak się składa że każda instytucja i każda osoba której dotyczy bezpośrednio funkcjonowanie państwa nie jest obojętna. Zabronisz ludziom wyrażania swojej woli poprzez popieranie duchownych lub koscioła? Ty może popierasz polityków, albo terrorystów i może innym właśnie to się nie podoba u ciebie.
"Chcialbym zobaczyc obojetnosc osob wierzacych kiedy ateisci postanowiliby usunac to wszystko z zycia publicznego :)" - będziesz tylko czekać? A nie... jeszcze będziesz robić wpisy a forum :D. Swoją droga zabawne, że ateiści WIEDZA jak ma funkcjonować państwo - przez 70 lat ateistycznych rządów w ZSRR wyszła z tego duża kupa...
Za to my przez 1000 lat ograniczenia umyslowego jakim jest wiara w Boga doszlismy to stanu w jakim obecnie znajduje sie nasz kochany narod czyli do kupy do potegi :)
Po za tym napisalem do mojego przedmowcy ze skoro ja jako ateista powinienem byc obojetny na objawy wiary w naszym swiecie tak samo osoba wierzaca powinna byc obojetna na objawy ateizmu ... bo zasada powinna dzialac zawsze w obie strony. Tego niestety juz najwidoczniej nie doczytalas ...
To nie ateisci ani nie wierzacy powinni wiedziec jak powinno funckjonowac panstwo tylko rzad a o ile wiem kosciol nie jest jakas izba z sejmie czy w senacie aby mieszac sie do polityki ... polityka powinna byc wolna od wiary tak jak sport powinien byc wolny od polityki ... niestety ludzie tego nie rozumieja.
Myślę że niezbyt uważnie przeczytałaś powyższy post. Czy nie poświęcasz czasem zbyt dużo uwagi, czemuś co nie istnieje?
Tylko że w tym właśnie rzecz że większość osób piszących takie posty jak ten główny nie jest ateistami, tylko antyteistami. Diametralna różnica. Ja z reguły sprzeciwiam się wszystkim poglądom które swoją rację bytu opierają na nienawiści do czegoś.
Ja z reguły uważam, że każdy: wierzący, ateista, anty teista ma prawo do swoich poglądów i do ich wygłaszania. I naprawdę wkurza mnie, że każdy kto ma inne zdanie jest niejako "linczowany" przez ogół społeczeństwa myślącego podobnie. "Linczowany" tylko dlatego, że myśli inaczej, że przyzna się do tego, że nie wierzy w Boga w kraju głęboko katolickim.
Chyba teraz żartujesz? Przecież jest dokładnie odwrotnie. Bycie ateistą jest teraz bardzo trendy. Jeżeli ktoś w tym Kraju jest aktualnie linczowany to właśnie katolicy. Zobacz co się dzieje obecnie w mediach. To katolicy nie mają prawa głosu. Kościół chcę się wypowiedzieć na temat np wspomnianego wyżej in vitro i zaraz pojawiają się głosy oburzenia. Jak kościół śmie mieszać się w politykę? To ja się pytam, zwykły Kowalski ma prawo wyrazić swoje zdanie a kościół już nie? Ja mam taki plus że na całą sytuację patrzę w dużym stopniu obiektywnie (chociaż oczywistą sprawą jest że obiektywny nigdy nie będę), nie jestem ani osobą głęboko wierzącą, ani ateistą. I dlatego widzę która strona obrywa teraz najbardziej.
Powiedz mi w jakim celu ateista ma się wypowiadać na temat spraw kościoła (a mam wrażenie że większość właśnie to robi). Ja np nie należę do kółka łowieckiego i nie próbuję wpływać na gęstość rozmieszczenia pasiek. Nie moja sprawa. To mnie nie dotyczy.
Poza tym powiem że jeżeli tak razi co niektórych wątek religijny w filmach, to niestety ale sporo ich ominie. Np genialny polski reżyser Kieślowski. No i odradzałbym też sięganie np po niektóre filmy braci Coen.
Polska już od dawna nie jest krajem głęboko katolickim, nie popadajmy w skrajności, proszę...
Tez jestem ateista ale wydaje mi sie ze nie dostrzegles drugiego dna ...
Porownaj scene na schodach ze scena np. odwiedzin u drugiego pilota w szpitalu ... za rowno w jednej jak i w drugiej scenie mamy duzo o Bogu i mozna by powiedziec ze to sa te same kwestie ... tyle ze w scenie na schodach facet chory na raka mowiac o Bogu drwi z niego ... czysty sarkazm ... natomiast w drugiej scenie widzimy ludzi chorych na najstarsza chorobe cywilizacyjna jaka jest wiara, a to przytakiwanie zony drugiego pilota to nic innego jak opetanie ... no i mistrzowskie spojrzenie Denzela "WTF" ??
Obawiam się, że przeceniłeś ten film. Lub inaczej, przeceniłeś wymowę tej sceny. Też bym chciał żeby było tak jak piszesz. Bardzo bym chciał, bo cenię filmy krytkujące fanatyzm religijny i je kolekcjonuję.
Jednak nie czynię jak wiele osób religijnych, które doszukują się religijności nawet w ewidentnie antyreligijnych wypowiedziach. Tak, ludzie religijni łapią się brzytwy by kontrargumentować. Wygląda to często komicznie.
Film Lot jest fimem pro religijnym niestety. Nie jest on co prawda typowym, nachalnym religijnym chłamem. Ale niestety skłania się ku temu, przez co jego fabuła i wydźwięk sporo tracą. Washington gra człowieka mającego być na bakier z chrześcijańską moralnością. By na koniec dokonać skruchy i zwrócić się do swego boga:
"But at least l'm sober.
l thank God for that. l'm grateful for that."
Również jestem ateistą, i mieszkałem w USA przez kilka lat na "kod kulturowy" religijności przedstawionej w tym filmie trzeba spojrzeć z ich perspektywy, bo model religijności w USA jest zupełnie inny niż u nas gdzie ta sfera jest zmonopolizowana przez kościół watykański z wszystkimi tego konsekwencjami, w USA poza silna obecnością innych religii sama religia katolicka występuje w wielu odmianach i kolorach - ludzie mają wybór przez co religijność ma zupełnie inny charakter nie jest pustą kalką jak w większości przypadków u nas, pomimo mojego radykalnego antyklerykalizmu większość osób z którymi o tym rozmawiałem zdobywała mój szacunek choćby przez samo to że potrafili ze mną rozmawiać, przypadki takie jak żona drugiego pilota też są ale czym one się różnią od alkoholików i narkomanów ??? religia w tym filmie jest ważnym wątkiem i pewnie twórcy chcieli nam widzom coś przekazać chociaż ja nie wiem co, a sam film - nic ciekawego
każdy człowiek zastanawia się nad tematami wiary, Boga, zwłaszcza w USA, gdzie religijni starają się być nawet tacy politycy jak Obama, który raczej ma z nią mało wspólnego. Amerykanie są religijni, to nie jest Europa Zachodnia. Poza tym na mitingach AA, temat Siły Wyższej jest obecny, a w filmie mamy osobę właśnie z takimi problemami. W związku z powyższym, pokazanie rożnych postaw i grup, przez pryzmat głównego bohatera stara się odzwierciedlać rzeczywistość, bardzo dobry film
Nie sądzę by film,był bardzo religijny,są momenty,gdzie Bóg,ogdrywa ważną rolę,ale tak naprawdę to walka człowieka z samym sobą,film jest dobry pod względem jacy jesteśmi słabi,takie moje zdanie pozdro
co ma religijność jakichś bohaterów (w tym przypadku drugiego pilota jak rozumiem) do oceny filmu? Chore to jakieś - to tak jakbym chciał nisko oceniać wszystkie filmy gdzie pojawi się np. wątek homoseksulizmu... Powiedz czym się różni twój fanatyzm i nietolerancja od fanatyzmu homofobów?
A sam film średni moim zdaniem
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/02/typy-oscarowe-i-lot-czyli-sam-sob ie.html
wstyd mi ze jestem ateista jesli ty rowniez nim jestes
troche za duzo komentarzy, wiec ich nie przeczytam i sie nie dowiem czy ktos juz ci powiedzial, ze z twojego komentarza wynika ze albo masz 7 lat albo jestes uposledzony, bo to wszystko co bylo na temat boga w tym filmie ani troche nie wskazywalo ze tworcy chociaz raz byli w kosciele, powiedzialbym nawet ze wrecz przeciwnie
nawet te dusze w samolocie o niczym nie swiadcza bo tak sie wlasnie mowi w usa
Tak się mówi, jeśli się chce tak mówić ze względów religijnych. Normalnie o ofiarach katastrof lotniczych mówi się normalnie, czyli "passengers", "casualties", "person" itd. Wpisz sobie w Google "plane crash casualties" lub cośpodobnego wynajdzie Ci masę artykułów, w tym np. artykuł Wikipedii: http://en.wikipedia.org/wiki/Aviation_accidents_and_incidents o wypadkach lotniczych. Ani razu nei pojawia siętam określenie "soul" odnośnie pasażerów. Sąto określenia "person", passengers" itd. Niereligijne. Podobnie w innych artykułach (http://www.bbc.co.uk/news/world-africa-18320758): "victims", "people", "everyone" (a nie "every soul" jak byłoby celowo religijnie w filmie Washingtona!)
Washington mówi nawet "soul" w hotelu odnośnie dziewczyn:
- You didn't let any girls in there last night, did you?
- No, sir, not a soul.
Więc jeśli już ktoś jest upośledzony, to taki pseudo ateista jak Ty, który nie dostrzega nawet jak ktoś mu wciska religijny kit i chłam.
souls mowi sie o pasazerach, a nie o ofiarach
"not a soul" to tez jest czesto uzywane przez wszystkich powiedzenie, nie tylko przez chrzescijan
Tia, ciekawe w jakim słowniku wynajdziesz słowo "soul" jako synonim pasażera? W chrześcijańskim, prywatnym Denzela Washingtona na pewno, bo w innych bardzo, bardzo trudno coś takiego znaleźć. Ja nie znalazłem, a szukałem co nieco. Ewidentnie religijna, chrzecijańska propaganda m.in. tym słowem w tym filmie się odbywa.
prosz - swieckie fora lotnicze
http://www.airlinepilotforums.com/airline-pilot-knowledge-base/3043-origin-souls -board.html
http://www.airliners.net/aviation-forums/general_aviation/read.main/4324752/
i chyba przegapiles ta scene jak denzel przyszedl do szpitala do drugiego pilota, jak ta jego dziewczyna zaczela pokrzykiwac o jezusie to az ciarki przechodzily ze gosc ma laske wariatke
Tia, fora na których się zastanawiają czy "soul on board" jest właściwym zwrotem. To żeś wynalazł słownik ;p.
Hmm, ale kogo te ciarki przechodziły Ciebie czy Denzela przesiąkniętego myślami o zawierzeniu swego życia bogu?
o moj boze ale masz problemy o jezus maria, trojca swieta i franciszek
nie wiem, moze to jest taki lotniczy zargon, a nie oficjalny zwrot zalecany przez obame, ale zastanawiaja sie nad tym bo tak sie wlasnie mowi
Wiele za wiele bajdurzenia o jezusie bogu i co oni komu mogą i w filmie i w wypowiedziach pod twoim tematem:) .Obejrzałam całość ( w kinie niestety nie da sie przewijać ) ,ale powieważ moge to nie czytam wszyskich postów w tym wątku :).
nigdy bym na to nie wpadł. Moim zdaniem trochę się na tych symbolach zafiksowałeś. Pozdrawiam:)
W pełni się zgadzam! Właśnie wróciłam z kina i pierwsze co zrobiłam to poszukałam, czy tylko ja miałam takie wrażenie o przesyceniu religijnością w tym filmie, czy rzeczywiście tak było. W pewnych scenach filmu nie pasowało mi to połączenie, no ale skoro taka była koncepcja reżysera to okey, bo film jest według mnie udany. Prawda jest taka (jak już wcześniej powiedziano, że ludzie religijni nie zauważą tak silnego nasączenia tego filmu motywami Boga i religii chcrześcijańskiej).
w tym filmie bylo troche o bogu ale w zadnym razie nie byla to jakas boska propaganda, np dziewczyna drugiego pilota zostala pokazana jak jakas psychicznie chora fanatyczka krzyczaca o jezusie, adwokat cos tam wspominal o bogu jako przyczynie tego wypadku, ale to tylko po to zeby sie wykpic, widocznie w ich prawie jest cos takiego, denzel cos tam mowi "niech bog mi pomoze", ale co z tego? ja nie jestem wierzacy,a czesto mowie "o moj boze" bo takie jest powiedzenie i tyle, tak wiec powiedz mi w ktorej scenie jest ten katolicyzm nachalny bo ja nie pamietam takiej
z terminem "act of god" jest podobna historia jak z wcześniejszym "souls" - po naszemu to "siła wyższa" i nie ma nic wpólnego z bogiem (oprócz nazwy i skojarzeń). określa się tak w prawodawstwie przyczyny sprawcze zdarzeń przypadkowych, nie do przewidzenia, którym nie można było zapobiec, etc.
nie zauwazylem..Chyba ze chodzi o text : NIech Bog mi pomoże
Widze ze ateisci sa przerwazliwieni nawet jedno mrugniecie okiem moze byc drazniace bo moze mrugnął w kierunku koscioła :))
Jeśli nie jesteś wierzący i świadomie używasz religijnego określenia nawołującego boga, "bo takie jest powiedzenie", to zmień sobie powiedzenie. Powiedzeń są setki. Ewidentnie dla Ciebie nic nie będzie religijnie nachalnego, skoro sam szafujesz bezmyślnie (?) religijnymi frazami i nic w tym dziwnego i niestosownego nie widzisz.
Języki angielski czy polski czy inne są bogate w różne określenia, zwroty. Tylko od nas zależy, które wybierzemy i kórych będziemy używać. Zawsze można argumentować, że przecież są takie powiedzenia (religijne), więc ich używam i wcale nie znaczy to, że jestem osobą religijną i propaguję religie i wiarę w religijne bóstwa. Tymczasem tak naprawdę jesteśmy marionetką w rękach kaznodziei, którzy takie religijne określenia propagują i wręcz nawołują i walczą z określeniami świeckimi.
Przykładem niech będą powitania religijne, których o dziwo unika obecny papież. W Polsce natomiast, jak to w Polsce Kościół Rzymskokatolicki wydał wojnę symbolowi Mikołaja (niereligijnemu), by wywalczyć w społecznej świadomości Polaków go jako symbol religijny (biskupa).
W Polsce toczą też silną walkę kapłani katoliccy z określeniem "przed naszą erą" (skrót: p.n.e.) stosowanym w encyklopediach i publikacjach naukowych (np. historycznych). Wkładają bardzo wiele trudu i wysiłku by przeforsować stosowanie wersji religijnej "przed Jezusem".
O tym jak olbrzymie znaczenie dla naszego światopoglądu ma fakt jakich słów i zwrotów używamy mają świadomość m.in. kapłani. Dlatego też bardzp usilnie wtłaczają określenia religijne do naszego języka i walczą z określeniami świeckimi. Słowa i zwroty jakich używamy mimowolnie, nie zatanawiając się nad ich stosownością i znaczeniem wpływają na naszą ocenę moralną i stan umysłu.
Przykładem niech będą określenia osób homoseksualnych czy innych mniejszości seksualnych, rodziców samotnych, dzieci z rodzin rozbitych, osób samotnych itp. Słowa jakich użyjemy, jakie ktoś nam podrzuci (kaznodzieje się w tym lubują) będą miały wpływ na nasz stan umysłowy, na ocenę i postrzeganie rzeczywistości przez nas, po myśli osób, które nam swoje określenia (słowa) przebiegle podrzucają i nakłaniają do ich stosowania. A my niestety często bezmyślnie je powtarzamy stając się marionetkami umysłowymi osób, które myślą za nas, bo nam się nie chce zastanawiać nad tym jakich słów i zwrotów używamy.
No cóż, ja jestem ateistą a jakoś mnie nie uderzyło nic, oceniam film na bardzo dobry. Scena w szpitalu jak ko-pilota przyszedł prosić żeby nie mówił że był pod wpływem? Nic nachalnego, powiem tyle: nauczcie się ludzie, szanować i rozumieć poglądy i wierzenia innych. Nie będę w tym momencie "szczelał" recenzji filmu, powiem jedynie że wiele mocnych scen, moim zdaniem również ciekawe postacie, zdecydowanie "żywe" (tak na marginesie cała scena lotu mnie całkowicie uderzyła, czułem się prawie jak bym tam był).
Bez urazy (szczerze) ale trzeba mieć jakiegoś hopla na punkcie religii że takie rzeczy uwierały podczas oglądania filmu. Skąd ta nienawiść do religii? Film pokazuję (a przynajmniej stara się) normalnych ludzi, którzy czy się to komuś podoba czy nie, często bywają osobami wierzącymi. W tym filmie absolutnie nie ma żadnych prób nawracania, czy czegoś w ten deseń.
A tak poza tym. Dziwi mnie że w obecnych czasach krytykowanie religii jest rzeczą normalną, a rwetes podnosi się gdy ktoś ośmieli się pokazać na ekranie krzyż. Takiej to właśnie równości i tolerancji się doczekaliśmy.
Też miałam takie odczucie oglądając ten film. Myślałam nawet że skończy się nawróceniem głównego aktora:)
A wtedy ten film lekko by mnie rozczarował. Nie jestem ateistką ale jak dla mnie przesłań religijnych było zbyt dużo.
Sorki za takie rozdrobnienie z moimi postami:)
A co powiesz na wątek fanatyczki religijnej. Było to już wymieniane przez wielu użytkowników. Jest to wątek pokazujący wiarę w raczej negatywny sposób.
Dla mnie wiara to coś osobistego. Nie jestem fanatyczką i nie bedę nikogo przekonywać do czegokolwiek więc taki wątek jest nie dla mnie :)
Chyba mnie nie zrozumiałaś:) Przecież ja tego nie odnosiłem do Ciebie.
Mówiłaś że film jest bardzo religijny i ma treści pro religia. Dlatego wymieniłem Ci scenę z fanatyczką, która ukazuję raczej religię w negatywny sposób.
Przed wycieczką do kina niestety przeczytałem Twój wpis i rzeczywiście - zauważyłem wiele, wiele, wiele nawiązań do chrześcijańskiego Boga. Ciekawi mnie tylko, czy gdybym tego nie przeczytał to również zauważyłbym to, pewnie tak.
I rzeczywiście - dla ateisty ten film jest porażką, sam go absolutnie nie zrozumiałem i jak dla mnie był płytki. Wszystkim ateistom polecam jednak wejście w buty wierzących i ponowne zastanowienie się nad filmem, a ujrzycie jego piękno. To bajkowe, mistyczne, idealistyczne piękno, którego niestety przez naszą nieumiejętność wiary nie dostrzegamy na co dzień.
Polecam Wam potraktować ten film jako bajkę i fantastykę, a ujrzycie w nim drugie dno.
Mnóstwo dialogów na fw to walka między "ateistami" i "wierzącymi". Litości!!! Wiara jest łaską. Tego się nie można nauczyć, tego się nie dziedziczy, tego się nie robi nikomu na złość. Jedni wierzą, inni nie. Jedni odczytują w sztuce sprawy nadprzyrodzone. Ja sobie cenię ludzi wierzących, którzy nie prawią kazań ani nie uważają się za lepszych.
Denzel w tym filmie pokazał jak ratuje swoje człowieczeństwo. Od momentu, gdy zaczął mówić prawdę, nasunęło mi sie skojarzenie ze "Zbrodnią i karą". Proste i przez to ujmujące.
99,5% filmów nie ma tej cechy, wiele wręcz jest pozbawionych jakiegokolwiek elementu mistycznego i nigdy nie spotkałam opinii osoby wierzącej, że ją to razi. Wiele filmów, które widziałam lekceważy lub drwi z religijności, ale nie płaczę z tego powodu, a już na pewno nikogo nie obrażam, więc lecz kompleksy u terapeuty, a nie na forum filmowym.